Ben
Bennett – studiował wiedzę
o teatrze, filmie i telewizji. Zanim został pisarzem i scenarzystą,
pracował dla agencji reklamowych i czasopism.
Czasem
nachodzi mnie chęć na poczytanie lżejszych tematów, miłosnych,
może nawet i łzawych. Przy lekturze Uśmiech niebios
łzy nie zmoczyły moich policzków, jedynie mogły one zostać
zaczerwienione z wrażeń i emocji, jakie autor zafundował swoim
odbiorcom.
„Może
trzeba stać się godnym własnych marzeń, trwając przy nich mimo
przeciwności losu. Bo cuda to nic innego jak marzenia, które się
spełniają.”
Ile
razy w życiu można się zakochać? Jest to podstawowe pytanie,
które należy sobie zadać już na początku przygody z tą książką.
Od czego zależy nasze uczucie? Czy zawsze miłość jest
bezinteresowna? Na pewno bohater powieści Bena Bennett'a miał
wielki dylemat i mętlik w głowie, dlaczego nie może przestać
myśleć o tej właśnie dziewczynie...
Czterdziestoletni
Harvey Coleman posiłkuje się w restauracji U Hogana, gdzie serwują
spełniające się – według jego mniemania - ciastka z wróżbą.
Wiele lat wcześniej znalazł w tym przysmaku tekst: „Kiedy
znów spadnie śnieg, spotkasz swoją wielką miłość”
i nosił go przy sobie niemal zawsze. Tym razem, w wigilię w Los
Angeles ku wielkiemu zdziwieniu mieszkańców, zaczął sypać śnieg.
Czy wróżba się spełni? Przeszłość profesora jest smutna,
dwadzieścia lat temu spotkał już swoją życiową miłość, Liv,
z którą było mu dane spędzić najpiękniejszy rok z życia, a
później dziewczyna nagle zmarła. Nie mógł już znaleźć nikogo
odpowiedniego dla siebie, bowiem jego serce należało do Szwedki.
„Ja
z kolei byłem zdania, że los znajduje najdziwniejsze sposoby, aby
coś nam powiedzieć, i nie cofa się nawet przed przemysłowo
wytwarzanymi wiadomościami, choćby to było mało romantyczne.”
Wigilia,
czas magiczny, sprawiła, że na drodze bohatera stanęła
dwudziestoletnia Hannah, która przypominała jego Liv, jakby była
jej reinkarnacją. Szekspir, takie miał przezwisko główny bohater,
chciał jak najlepiej poznać tę młodą kobietę, wierzył, że ta
ma coś wspólnego z jego ukochaną. I nie mylił się. Z każdym
dniem fascynowała go coraz bardziej, widział zarówno podobieństwa
jak i całkowite przeciwności. Czy zakochał się naprawdę, czy
tylko w wyobrażeniu swojej miłości sprzed lat?
Ale
jakby nie było, to początek.”
Uśmiech
niebios jest
książką napisaną lekkim stylem. Wydarzenia widzimy oczami
głównego bohatera, który co krok porównuje zdarzenia sprzed
dwudziestu lat z tymi, które mają miejsce aktualnie. Jest to nieco
męczące po dłuższym czasie, zwłaszcza, że czytelnik ma
wrażenie, że faktycznie Harvey spotyka się i zakochuje się w nowo
poznanej dziewczynie tylko przez pryzmat przeszłości. Znajdziemy
tutaj wiele czułych słówek, lukru, przesłodzonych historii, a
także celowych niedomówień. Pisarz jednak do samego niemal końca
trzyma czytelnika w napięciu, bo jakąś prawdę ciągle przed nami
ukrywa. Są momenty, które zaskakują bardzo, których ciężko jest
się domyślić, a brakuje takich, które można było się na
początku spodziewać – przynajmniej moim zdaniem. Na pewno jest to
powieść dla fanów tego typu miłosnych opowieści. Sam autor, co
można łatwo zauważyć, scharakteryzował głównego bohatera po
części na siebie. Tak samo jak Ben Bennett, Szekspir studiował
wiedzę o filmie, a teraz wykłada na uczelni, tej samej, do której
uczęszcza jego nowa miłość.
Pomimo
tego, że akcja toczy się w zimie, w święta Bożego Narodzenia,
jest to tytuł idealny właśnie na wakacyjne dni, kiedy nie ma się
siły na ciężkie historie, tylko na takie książki, które można
czytać z lekkością. Uśmiech niebios
z pewnością wpadnie w gusta większości z Was. Pod typ tytułem
kryją się tak naprawdę dwie – jak nie więcej – historie
miłosne, które rozgrzeją Wasze serca. Gorąco polecam.
Za książkę dziękuję:
Hmm, zainteresowałaś mnie, choć nie jestem fanką historii miłosnych, a ta do moich must have nie należy. Jednak podoba mi się perspektywa tajemnicy ukrywanej przez autora do samego niemal końca :D Obawiam sie trochę, że ta historia może mi się wydać banalna, przesłodzona i płytka, ale może nie będzie tak źle ;)
OdpowiedzUsuńCiekawa jest ta książka.Może się wydawac za słodka, ale warto ją przeczytać. ;)
UsuńBardzo mi się podoba okładka i widzę, że treść książki także urzeka, dlatego już zapisuje sobie ten tytuł na moją listę czytelniczą ,,chce przeczytać''.
OdpowiedzUsuńOkładka jest taka minimalistyczna i właśnie urzekająca. ;)
UsuńNiedawno miałam okazję ją przeczytać i książka również przypadła mi do gustu:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
;)
UsuńTaka lżejsza książka czasem jest potrzebna i chętnie bym ją przeczytała. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że są potrzebne takie książki, zwłaszcza w ciepłe dni. ;)
UsuńMam w planach :)
OdpowiedzUsuń;)
Usuńcoś czuję, że książka by mi się spodobała :)
OdpowiedzUsuńTo polecam w takim razie. ;)
Usuń