
USA | BIOGRAFICZNY/KOMEDIA KRYMINALNA | 2013/2014
REŻYSERIA: MARTIN SCORSESE
Czasami wszelkie nagrody i nominacje zachęcają do obejrzenia
jakiejś konkretnej produkcji. W tym przypadku, jedną z nich jest
Wilk z Wall Street, który
już od dawna mnie kusił, jednak brakowało mi motywacji do
zobaczenia go, jednak w końcu to zrobiłam. Nie ukrywam, że jak dla
mnie, film jest zdecydowanie zbyt długi i wcale czas przy nim nie
mija szybko.
Wilk z Wall Street jest
typem kina, które zachwyca swoim obrazem, grą aktorską, która
jest na wysokim poziomie a także samą historią. Zwłaszcza, że
jest ona oparta na faktach. Jednak to nie zmienia faktu, że moim
zdaniem jest to produkcja wulgarna, która zbyt wiele pokazuje scen
erotycznych i ogólnie soczystych. Być może tak właśnie było
naprawdę, ale pokazawszy dość mocny początek i dalsze nieco
ostrzejsze sceny, z czasem mogło to zelżeć. W pewnym momencie
właśnie myślałam, że tego typu wątki zostały ograniczone,
jednak się niestety myliłam.
Jordan Belfort (DiCaprio) jest
brokerem, który z bardzo dużym impetem wkroczył w świat finansów
i zaczął go podbijać. Zatracił się w nim. Na początku był
skromnym, kochającym swoją żonę, mężczyzną stroniącym od
wszelkich używek. Jednak Wall Street go zmieniła, stał się
uzależnionym od dragów, rozrzutnym facetem, lubiącym zabawić się
na różne sposoby. Znalazł sobie nową żonę i nie ograniczał
zdrad i innych rozrywek. Firma się rozkręcała w najlepsze,
zatrudniał ogromną ilość ludzi, aż w końcu zainteresowało się
nim FBI.
Najgorszym jest w tym wszystkim
fakt, że na ekranie obserwujemy prawdziwą historię. To nie żadne
wymysły (choć z pewnością bardzo podrasowane!) reżysera, Martina
Scorsese, tylko rzeczywistość prawdziwego brokera z Wall Street
robiącego to wszystko, co na załączonym obrazku. Smutna to wizja.
Wilk z Wall Street
jest bardzo dynamiczną produkcją, którą się pochłania, jest
ładnie przedstawiona, akcja jest wartka, jednak mnie bardzo drażniła
ilość wulgarnych scen, a momenty nużyły i zwyczajnie męczyły.
Wielkim zaskoczeniem jest tutaj nowa żona Belforta, która wydawała
się na początku głupią blondynką, jednak po dłuższym
obserwowaniu jej, przeobraziła się w inteligentną kobietę,
świetnie zagraną przez Margot Robbie. Oczywiście nie można
pominąć samego DiCaprio, który jest fenomenalny w tytułowej roli,
ciężko jest powiedzieć na ten temat cokolwiek złego. Najlepsza
scena z Wilka?
Zdecydowanie ta, kiedy Jordan został sparaliżowany i zmierzał do
auta. Śmiechu było co niemiara podczas oglądania tego motywu i był
dobrą odskocznią. Donnie Azoff (Jonah Hill) mnie oczarował,
bynajmniej urodą. Jest to postać mająca sympatyczny urok osobisty,
często mnie rozbawiał i był po prostu komiczny. Obsada jest
zachwycająca, a zebrane nagrody zdecydowanie zasłużone.
Myślę,
że gdyby film został skrócony o jakieś 40 minut, nie ucierpiałby
na tym w żaden sposób. Przekaz zostałby zachowany i każdy
wiedziałby o co chodzi, a może produkcja okazałaby się dużo
przyjemniejsza? Nieraz jest zbyt ciężka, jednak w ogólnym
rozrachunku jest całkiem dobra. Zwłaszcza przez tak wyborowy obraz
oraz dobór aktorów, bez których byłoby dużo gorzej... Czy
polecam? Sama nie wiem. Tak, niech każdy zobaczy z ciekawości.
Ja uważam, że film jest godny uwagi. Rzeczywiście zbyt wulgarny i odpychający, ale takie miał sprawiać wrażenie. Nie wydaje mi się abyśmy mieli polubić takiego Jordana Belfort'a. Za to burzenie czwartej ściany - momenty kiedy sam bohater ewidentnie chciał widzom "sprzedać" swoją historie były według mnie genialne. Ten film to majstersztyk operatorski i montażowy. Generalnie takie powinno być kino na najwyższym poziomie :)
OdpowiedzUsuńJa byłam na "Wilku" w kinie, mnie się bardzo podobał. Ja nawet nie zauważyłam, że film był tak długi, ale rzeczywiście niektóre sceny był dosyć wulgarne. Ciekawi mnie biografia Jordana Belforta na której opierał się Scorsese, może pewnego dnia po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuń