Przejdź do głównej zawartości

Kącik tematyczny part I


Jak może zauważyliście, nieco odżyłam w blogowym światku. I powiem szczerze, że bardzo mi to odpowiada. Korzystam z tego, że mam trzymiesięczne wakacje i trochę kombinuję. Nie chcę jednak przesadzić, żebyście mnie nie zlinczowali. ;) Jak widać, w niedziele pojawił się nowy cykl 3 KSIĄŻKI, który ma za zadanie przedstawiać zawsze po trzy książki z różnych kategorii, których jeszcze nie czytałam. Mam nadzieję, że to Wam nieco przedstawi mój gust czytelniczy, który w ostatnich czasach bardzo mocno skupił się na kryminałach, które naprawdę lubię. Dzisiaj jednak przychodzę do Was z nieco inną ideą. KĄCIK TEMATYCZNY, to temat postu, w którym będę w bardziej lub mniej rozbudowany sposób opowiadać o czymś, co ostatnio przeczytałam i jest związane [lub nie] z samymi książkami. Nie wiem, czy to będzie regularny cykl, ale mam nadzieję, że tak. Chce tutaj nieco urozmaicić, żeby blog nie prezentował samych recenzji, a miał trochę duszy. Co o tym sądzicie?

Mimo tego, że od niedawna są wakacje,a  pogoda za oknem jest godna pochwały, dzisiaj zajmę się tematem ściśle związanym ze szkołą i z formą edukacji. 


Cyfryzacja szkolnictwa



Słysząc o tym, że w innych krajach w szkołach uczniowie otrzymują laptopy lub inne gadżety, myślałam tylko i wyłącznie o tym, że Polska jest zacofana. Jednak ostatnio, ten pogląd u mnie trochę się zmienił. Przeczytałam mianowicie o pomyśle, żeby już w szkołach podstawowych podręczniki były dostępne w wersjach elektronicznych. Jako miłośniczka papierowych książek, uważam, że jest to bzdura i nauka w takiej nowoczesnej formie jest całkowitym fiaskiem. Dlaczego? Przecież o wiele bardziej narażone są oczy dziecka na szybsze osłabienie, kiedy non stop musi wysilać się i patrzeć w urządzenie. A klimat nauki jest o niebo lepszy, kiedy korzysta się ze zwykłego podręcznika, w którym można coś zaznaczyć i wrócić do tego szybciej. Osobiście, nie umiem się uczyć przy ekranie komputera i wolę mieć wszystko wydrukowane i móc siedzieć wygodnie w łóżku i miąć kartki. Elektroniczna nauka jak dla mnie, jest jedynie utrudnieniem, a nie żadną pomocą.



Tym, o czym wspominają w "Polityce"* jest także fakt jakości elektronicznych podręczników. Kiedy one trafią do sieci, będą niczyje. Wiele wydawców zarabiało na tym, że co roku sprzedawało nowsze wersje starych podręczników i na pewno oni nie zgodzą się na takie unowocześnienie. Mimo tego, że rodzice dużo pieniędzy wydawali na książki dla swoich pociech, mogli być pewni, że ich jakość jest warta swojej ceny. Te podręczniki, które trafią do elektronicznych wersji, nie są pewne, może nie będą przekazywały odpowiedniej wiedzy w przyjęty dotąd sposób?

"W Polsce -podobnie jak w Norwegii - ma być jeden darmowy e-podręcznik do każdego przedmiotu. Pod presją rodziców, dla których papierowe  podręczniki to znaczący wydatek, nauczyciele być może będą na ten e-podręcznik skazani"

Czy te zmiany zmierzają ku lepszemu? Wydaje mi się, że nie. Na pewno miłośnicy ekologii będą się podpisywali za tym pomysłem, bowiem wiele drzew na tym nie ucierpi. Ale co ze wzrokiem dzieci, co z edukacją i skupieniem na niej? Nauka powinna być czasem odizolowania się od świata doczesnego. A poprzez takie gadżety, pociechy są zmuszone do tkwienia w rozprzestrzeniającej się w zastraszającym tempie cyfryzacji. Lekcje informatyki, to jest inna sprawa, przecież dziecko a później młodzież musi się nauczyć posługiwać sprzętem, a przynajmniej innymi programami, niż te, którymi posługuje się na co dzień. Wprowadzenie takiego pomysłu nie będzie dobre dla szkolnictwa i dla uczniów. Może i w innych krajach to przeszło i cieszy się większą czy mniejsza sławą i aplauzem, ale u nas tak nie musi być. Nie musimy we wszystkim dorównywać innym, prawda?

Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Słyszeliście wcześniej o tym? Szczerze powiedziawszy, dowiedziałam się o tym dość niedawno i od razu nie spodobało mi się to.


* "Polityka", nr 26 (2864), 27.06-3.07.2012; Rok z czterema niewiadomymi;


Komentarze

  1. Muszę powiedzieć, że już coś wcześniej obiło mi się o uszy na ten temat.

    Mi osobiście taka forma nauki w ogóle się nie podoba i nie chodzi tu tylko o to, że kocham tzw. książki papierowe. Sama po sobie wiem jak szybko może popsuć się wzrok od długiego ślęczenia przed ekranem komputera, a że dodatkowo jestem także mamą (chociaż córeczka ma dopiero 2,5 roku) to na pewno nie chciałabym tego dla swojego dziecka. Pojawią się pewnie głosy, że to znacznie ułatwiłoby dzieciom życie, bo nie musiałyby "targać" tak ciężkich plecaków do i ze szkoły, ale wydaje mi się, że ten problem akurat można by było rozwiązać zupełnie inaczej. Choćby po przez zainstalowanie w szkołach szafek (tak jak w Stanach Zjednoczonych). Sama pamiętam jak chodziłam do szkoły, to osoby uczęszczające do klas sportowych miały takie szafki do swojej dyspozycji i mogli tam przechowywać niepotrzebne na dany dzień książki.

    Ale się rozpisała, chociaż to i tak nie wszystko co myślę na ten temat. :D

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie w podstawówce i w liceum miałam szafki. I to zwłaszcza w szkole średniej pomagało, bo nie nosiłam tego ciężaru. Ale i tak, jeżeli było coś zadane, to trzeba było brac ze sobą książkę. Ciężary są ogromne, zwłaszcza dla dzieci w podstawówce, dla których plecach jest większy od ciała. Na pewno e-podręczniki tutaj by pomogły, ale nie jestem entuzjastka tego pomysłu. W środku szkolnictwa trzeba coś pozmieniać, żeby dzieciaczkom było lepiej i rodzicom, bo podręczniki niestety, ale kosztują wielkie pieniądze.

      Usuń
  2. Podobno gdy wprowadzano książki drukowane, wiele ludzi również protestowało, że zabiją one duszę książek przepisywanych...
    Kochasz tradycyjną książkę i nie wyobrażasz sobie zastąpienia jej elektroniczną, nic więc dziwnego że jesteś sceptycznie nastawiona.
    Sugerujesz że wprowadzenie tej zmiany spowoduje problemy ze wzrokiem, choć produkowane ekrany są coraz lepsze (nie wspominając już o czytnikach, w przypadku których tego problemu nie ma) a co z tymi wszzstkimi dzieciakami, które od lat mają problemy z kręgosłupem - skutek przeładowanych książkami toreb?
    Sugerujesz że e-książka będzie słabej jakości, tylko czy dzisiaj nauczyciel wybiera te najlepsze, czy te powiązane z konkretnymi bonusami? Nie wiem czy to już się zmieniło ale za moich czasów szkolnych książki zmieniały się co roku na zupełnie inne. Dlaczego, skoro były dobre? Poza tym do e-podręcznika zawsze będzie można stworzyć aktualizacje zawierające ewentualne poprawki, w przypadku książki, poprawka znajdzie się dopiero w kolejnym nakładzie, o ile takowy w ogóle się pojawi...
    Argumentów mogłabym przytaczać wiele ale ograniczę się do tego, na dobry początek ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście argumentów za i przeciw będzie mnóstwo i ciężko będzie znaleźć ten złoty środek.
      Chciałabym tylko zaznaczyć, że to nie ja sugeruję, iż podręczniki będą słabej jakości, tylko właśnie źródło, w którym przeczytałam o tym temacie.
      I tutaj, czasami wydaje mi się, że nauczyciele własnie wybierają te podręczniki, z których łatwiej im się pracuje, ponieważ, mają coś przekazać dzieciom, czy później młodzieży. Jeśli chodzi o ciężkie torby, to jak dla mnie jest to katastrofa w szkołach. Ale w tym mogłyby pomóc faktycznie szafki i możliwość zostawienia książek w szkołach. Bo czasami mimo wszystko, podręczniki trzeba brać do domu, a później je nosić. Nie wiem dlaczego książki się tak szybko zmieniają, moim zdaniem nie powinny, bo to jest strata kasy rodziców, którzy równie dobrze, mogliby odkupić podręcznik od starszego rocznika.
      Moim zdaniem wprowadzenie e-podręczników po prostu nie jest do końca dobre. Chociaż może za kilka lat sama zmienie zdanie, kiedy pomysł będzie funkcjonował w szkołach.

      Usuń
    2. Mnie też się wydaje, że to kwestia przyzwyczajenia się do tematu. To tak samo jak z książką elektorniczną w ogóle. Dziś jeszcze wiele osób w Polsce zaklina się że nigdy takich nie ruszy, podczas gdy Ci, którzy to jednak zrobili, często są tą metodą tak zachwyceni, że całkowicie się przestawiają. W Niemczech, gdzie mieszkam, praktycznie w ogóle już protestów nie słychać, czytniki widać w środkach transportu równie często jak książki a i tu z czasem ich będzie jeszcze więcej. Kolejni autorzy będą decydować się na wydawanie wyłącznie e-booków a z nimi coraz większa liczba czytelników. Sama zażyczyłam sobie czytnik na następne urodziny i już teraz zbieram e-booki w promocjach za darmo, podczas gdy za książki zaprałaciłabym ciężkie pieniądze...

      co do sugestii, że podręczniki będą słabe, to zrozumiałam, że to była opinia z artykułu, co nie zmienia faktu, że się z nią nie zgadzam ;-) I trochę dziwię się że akurat Polityka chce podsycać takie fobie...

      Usuń
    3. Absolutnie nie neguje w ogóle używania czytników, bo wiem, że są zwolennicy. Ja nie używam, więc nie wiem na ile jest to wygodne, ale wierzę, że bardzo. Przecież czytnik jest wiele lżejszy od książki, mniej miejsca zajmuje, no i tak jak wspomniałam, można za darmo go zdobyć.

      Usuń
  3. Przede wszystkim fajny pomysł na cykl :)

    Wracając jednak do sprawy - obiła mi się o uszy cyfryzacja podręczników. Jest to temat bardzo ciekawy do dyskusji.

    Z jednej strony takie elektroniczne podręczniki będą z pewnością tańsze i łatwiej dostępne (nie będzie mowy o brakach w księgarni czy na magazynie).
    Z drugiej strony jednak uczenie się jest z pewnością wygodniejsze przy wersjach papierowych. Można zaznaczyć sobie strony, fragmenty, wziąć do ręki. Być może w przyszłości takie działania w cyfrowych egzemplarzach będą możliwe, ale z tego co się orientuje na chwilę obecną w Polsce jest to niemożliwe.

    Zupełnie inną sprawą jest kwestia narażenia wzroku. Dla mnie oczywistą kwestią przy korzystaniu z elektrycznych wersji jest praca na czytnikach książek. W momencie kiedy dzieci miałyby korzystać z takich podręczników przy pomocy komputera to jak dla mnie mija się z celem. (A przy czytniku nie ma tego problemu, sama korzystam od paru miesięcy więc mam podrównanie).

    Ale ostatecznie nie wiem czy jest to taki zły pomysł. Jeśli damy ludziom wybór - czy chcą wersję papierową czy elektroniczną podręczników i jeśli przy wersji elektronicznej będzie dostępne odpowiednie oprogramowanie to nie jest to zły pomysł.
    1. Będzie można zaoszczędzić
    2. Nie będzie brakowało egzemplarzy
    3. Mimo wszystko dzieci w ten sposób nauczą się obsługi nowych urządzeń, co z pewnością przyda im się w przyszłości.

    Wydaje mi się, że ostateczna decyzja powinna należeć do rodziców, dzieci i zainteresowanych nauczycieli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwestia ceny, to sprawa oczywista. Moim zdaniem podręczniki są za drogie i niepotrzebnie wychodzą nowe wersje co roku. e-podręczniki byłyby bardzo dobrym rozwiązaniem u rodzin wielodzietnych, o ile od państwa otrzymywałyby czytniki. Bo w innym wypadku, biedniejsze rodziny będą miały problem, aby się dostosować do norm. Może na początku właśnie rodzice i same szkoły powinny decydować o tym, czy chcą e-podręczniki?
      Sama na czytniku nie pracuję, nie korzystam z niego, bo wole papierowe książki. Może, gdybym miała czytnik oraz brak możliwości noszenia ze sobą książki, to bym się skusiła na taką formę czytania. Czemu nie? Jeżeli to nie jest niezdrowe dla oczy w takim stopniu, w jakim na ogół się wydaje, to super, jestem z tego zadowolona.

      Usuń
  4. Moim zdaniem wydawcy zarabiają tak wiele na podręcznikach, że będą bardzo silnie bojkotować te pmysły. Przecież prakytcznie co rok wypuszczają jakieś "nowe" wydanie starego podręcznika, który czasami różni się tylko kolejnością rozdziałów, lub dodatkowym rozdziałem, nie wnoszącym nic nowego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nienawidzę tego, że co roku wychodzi nowa wersja podręcznika, który się właśnie mało różni od poprzedniego. To jest tylko zdzieranie kasy z biednych ludzi, którzy MUSZĄ kupić ten podręcznik.

      Usuń
  5. Nie podoba mi się ten pomysł. Tak jak wspomniałaś to nie tylko większe narażenie dzieci np. na szybsze psucie wzroku, ale jak dla mnie również to nie byłoby zbyt wygodne. A zresztą jak takie dziecko pójdzie do szkoły i będzie mieć wszystko w komputerze, wróci do domu i przeczyta(zakładając, że w ogóle przeczyta!) książkę na czytniku, potem obejrzy coś w tv czy włączy komputer i praktycznie cały dzień spędzi przed monitorem, nie mówiąc o tym, że zapomni, że w ogóle istnieje coś takiego jak książka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie tez nie podoba mi sie ta perspektywa, że dzieci za dużo czasu będą spędzać przed monitorem. Już teraz to, jak długo siedzą przed ekranem jest przerażające, ale później to się tylko pogorszy.

      Usuń
  6. Jeśli chodzi o mnie to jestem zdecydowanie przeciw. Primo: wersja elektroniczna podręczników zmuszałaby dzieci do noszenia do szkoły laptopów. Czyli niebezpieczeństwo, że ktoś je im ukradnie, plus dzieci, które będą się licytować kto ma lepszy komputer. Secundo: nie każdego na to stać,a bądźmy szczerzy MEN nie sfinansuje każdemu uczniowi laptopa. Tertio: to psuje wzrok, a założenie specjalnych osłon na laptopy to kolejny wydatek. Quarto: włączanie i czekanie na uruchomienie się laptopa, to stracony czas na lekcji, plus nie ma pewności, że niektórzy uczniowie zamiast siedzieć nad podręcznikami, grali by w pasjansa. Wiem jak to było, kiedy moi koledzy mieli złamane ręki i przychodzili właśnie z laptopami na zajęcia.
    Jeśli zaś chodzi o argument dźwigania książek, to jak to już było powiedziane. Ja miałam w liceum szafki. Zostawiałam tam podręczniki i nie miałam tego problemu. W domu miałam skserowane wersje. To jest dobre rozwiązanie. Albo podzielenie się z osobą w ławce, że ona nosi od tego przedmiotu a ja od tego.
    Komputeryzacja szkół według mnie nie sprawdza się, moja ciocia jest nauczycielką i ma elektroniczny dziennik. Musi poświęcić każdą swoją wolną przerwę na wprowadzanie danych, a czasem sprzęt się zawiesza. To również stara lekcji.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się zgadzamy. Jak widać, nie zawsze cyfryzacja idzie ku lepszemu, chociażby przykład z dziennikiem elektronicznym. ;)

      Usuń
    2. A ja się nie zgodzę. Mam w rodzinie niemieckich nauczycieli, w autobusach natykam się na niemieckich uczniów. Już często widziałam uczniów, którzy brali do szkoły tablety lub net booki (tańsze od laptopów) i jeszcze nigdy nie spotkałam się z sytuacją żeby ktokolwiek zwracał uwage na markę sprzętu. Jeśli ktoś coś uruchamiał, to tylko po to, by omówić coś, co będzie potrzebne na lekcji. A i na lekcji uczeń się nie bawi a pracuje, bo inaczej będzie miał braki. Wszystko jest kwestią przyzwyczajenia.

      Usuń
    3. Oczywiście masz rację, że wszystko jest kwestią przyzwyczajenia. Jednak patrzę na ten temat z perspektywy naszego kraju i naszej obyczajowości. Niestety u nas jak ktoś jest "gorszy" jest wysmiewany i tak dalej. Jednak mam nadzieję, że takie coś nie będzie miało miejsca w momencie, kiedy ten pomysł wejdzie na stałe w życie.

      Usuń
  7. Mnie czeka ostatni rok liceum, więc nie do końca mnie ten problem obejmuje. Ale owszem, denerwuje mnie sposób, w jaki chcą nauczać. Zdecydowanie wolę wersje papierowe i nie wiem co im odbija, by to zmieniać. Chęć pokazania się z lepszej strony na arenie międzynarodowej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też ten problem nie dotyczy. Ale właśnie myślę, że to jest chęć dorównania. Cyfryzacja jest fajna, ale nie wszędzie. ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za przeczytanie mojej recenzji. ;)
Zachęcam do dyskusji na temat powyższego tekstu! *.*

Zobacz również:

YOU | SERIAL A KSIĄŻKI

W ubiegłym roku na Netflixie pojawił się serial You , który wciągnął bardzo wiele osób w swoją historię. Ja go obejrzałam dopiero po przeczytaniu książki i był to jak dla mnie bardzo dobry krok. Nieświadomie odłożyłam oglądanie na później nieświadomie, że jest to serial na podstawie książki właśnie. Książkę przeczytałam, serial obejrzałam i chciałam Wam o tym napisać, chciałam porównać te dwie rzeczy. Ale odkładałam tekst i jakoś zwątpiłam w sens, aż tu nagle pojawił się drugi sezon. Słyszałam opinie, że jest lepszy od pierwszego, zaczęłam więc oglądać. Ale kiedy Ukryte ciała do mnie dotarły, porzuciłam Netflixa, aby jednak najpierw sprawdzić treść powyższego tytułu. I to również był dobry krok. Postanowiłam napisać troszkę o swoich odczuciach o serialu, trochę go porównuję do książek, bo jest to jednak ważne. Moje zdanie o Ty i Ukrytych ciałach  znajdziecie na blogu, zatem zachęcam do lektury. Już teraz mogę Wam powiedzieć, że jako zwykły oglądacz serialu jestem zawiedziona fak

STANY OSTRE. JAK PSYCHIATRZY LECZĄ NASZE DZIECI | MARTA SZAREJKO

  O Stanach ostrych Marty Szarejko wspominałam przy okazji podsumowania roku 2021, jednak dopiero teraz, w kwietniu, postanawiam na temat tego tytułu nieco Wam napisać. Super, jestem z siebie bardzo dumna… Szarejko na początku nie chciała pisać o psychiatrii dziecięcej, dlatego, że w żaden sposób temat jej nie dotyczył. Okazało się jednak, że to, co uważała za minus, okazało się ogromnym plusem jej położenia, bowiem nie podchodziła do tematu tak samo emocjonalnie jak podchodziłaby matka. Stany ostre. Jak psychiatrzy leczą nasze dzieci to książka o poziomie szpitali psychiatrycznych w Polsce, o ich nierentowności i niewydajności. Jest źle, to jakże podnoszące na duchu przesłanie można wynieść z lektury. Autorka rozmawia z pracownikami i dyrektorami placówek w różnych częściach kraju, dowiaduje się wielu ciekawych, chociaż dołujących rzeczy, a tą wiedzą dzieli się z czytelnikami. Na pewno mnie przeraża to, że w szpitalach nie ma miejsc, że dzieci śpią na dostawkach do dostawek, pokątn

KRAINA LODU (2013)

USA | ANIMACJA/FAMILIJNY/PRZYGODOWY | 2013 Dzisiaj sięgnę do Oskarowej półki. Jak wiadomo chyba wszystkim, animacja Kraina Lodu zdobyła dwa Oskary. I myślę, że jest godna uwagi i czasu jej poświęconego. Sama jak dotąd bajkę tę oglądałam trzy razy i bardzo ją polubiłam. Uważam, że historia jest przejmująca, poruszająca, a muzyka w niej zawarta dodaje tego wyjątkowego klimatu.