Witam Was deszczowo. Jak widać po tytule wpisu, wracam do kąciku tematycznego, który mam nadzieję odżyje. Mam także wiele rzeczy do napisania na bloga. Jutro pojawi się recenzja książki: Kobieta z Piątej dzielnicy, którą gorąco polecam, a swoją premierę będzie miała już 26 września. Powstał także film o tym samym tytule, który mam zamiar obejrzeć, aby porównać książkę z ekranizacją. Ale tymczasem, wracam do zamierzonego tematu wpisu, który brzmi: Po co mi stosik?
No właśnie, po co mi stosik? Czy to jest chwalenie się innym, że mi przybyło trzydzieści książek w tym miesiącu i praktycznie wszystkie są darmowymi egzemplarzami od wydawnictw, portali i innych księgarni internetowych? Jaki jest w ogóle sens w robieniu zdjęć poszczególnym zbiorom, skoro i tak to mało innych interesuje, a na pewno wzbudza u niektórych zazdrość. No jaki?
Otóż, dalej lubię podziwiać stosiki u innych, kiedy są ładnie zaprezentowane i podpisane w interesujący dla mnie sposób. Sprawdzam wtedy wydawnictwa, oglądam ich oferty... Właśnie dzięki stosikom [a także samym recenzjom] poznaję nowe wydawnictwa, które wcześniej moja zacofana osoba nie kojarzyła.
W tym roku nie kupiłam sama żadnej książki. Takie było moje postanowienie, a dodatkowo brak funduszy ułatwił mi to zadanie - przynajmniej jak na razie, bo jeszcze nie mamy grudnia, a wiele może się zmienić. I tak naprawdę to, co pokazuję regularnie co miesiąc, to są pozycje związane ze współpracami, albo takie tytuły, które dostałam w prezencie - także znaczna mniejszość. W takim momencie nasuwa się mi i Wam pewnie pytanie, a raczej stwierdzenie - Ona prowadzi bloga, bo ma korzyści! Oczywiście, że mam korzyści, nie muszę płacić, a dostaję książkę, taką, którą w normalnych warunkach także bym chciała przeczytać. Czasem biorę inną tematykę, aby sprawdzić siebie czy gatunek. Nie sprzedaję swoich książek, ale nad tym nie chciałabym się tutaj rozpisywać. Jak zakładałam bloga, nie sądziłam, że będę współpracowała, tak, szybko zaczęłam to robić, a teraz mam limity i nie robię niczego na siłę. Widać po moich stosach, że są momenty, kiedy czytam więcej - wtedy są znacznie rozmaitsze, chociaż, kiedy taki zbiór ma więcej niż dziesięć książek, a wszystkie od wydawnictw, mam wyrzuty sumienia.
Nie pokazuję książek, aby się pochwalić! Bawią mnie stosiki, dają mi obrazowość tego, co mi przybyło w bibliotece. Tak, mogłaby, robić zdjęcia, ale chować je w komputerze i nie prezentować na blogu. Daje mi to pewnego rodzaju przyjemność, zwłaszcza, kiedy w komentujący napisze coś na temat danego tytułu i nawiąże się relacja. Szczerze powiedziawszy, sama nie umiem komentować czyichś stosów, zwłaszcza, kiedy nie mają komentarza, a żadnej z pozycji nie miałam okazji poznać. Lubię czytać o tym, w jaki sposób książka trafiła do kogoś, dlaczego właśnie zdecydował się na ten tytuł. Sama, kiedy tylko mogę i mam czas, rozpisuję się o swoich zdobyczach, bo lubię, a także dlatego, że ktoś może się dzięki temu nieco więcej dowiedzieć o mnie, moim czytelnictwie i guście. Także denerwuje mnie, kiedy na blogu widnieje tylko zdjęcie, bez żadnego podpisu...
Jeszcze jest jedno zjawisko, które mnie trochę irytuje, ale chyba jest to związane z moim sposobem pisania bloga. Nie lubię, kiedy stosy pojawiają się parokrotnie w ciągu miesiąca. Sama robię takie podsumowanie końcem miesiąca i mam wszystkie zdobycze z całego miesiąca w jednym miejscu. Przez to, na blogu nie robi się większy bałagan - według mojej opinii.
To, co można także zauważyć, to wielkość stosu i rodzaj. Czasami ilość książek w stosie jest zbyt duża w porównaniu do intensywności pojawiania się recenzji na blogu. Oczywiście mówię tutaj o egzemplarzach recenzenckich. Wyjątkiem mogą być wakacje w przypadku uczniów czy studentów, którzy mogą sobie wtedy pozwolić na więcej lektur - niekoniecznie tych szkolnych. Stosy są odzwierciedleniem naszego czytania i gustu - tak jak już wspominałam nieco wyżej. Przez nie, prezentujemy swoją osobę i nawet szacunek do siebie i tego, co robimy. Może i się mylę i gadam głupoty, ale tak w tym momencie uważam.
Po przeczytaniu tego postu czuć że ktoś Ci zalazł za skórę w tym temacie ;)
OdpowiedzUsuńSama bardzo lubię prezentować swoje nowe nabytki ale i oglądać te prezentowane przez innych. Czy to jest chwalenie się? Ja tak nie uważam. Z jednej strony chcemy pokazać że książki czytamy to i kupujemy. Tak jak mówisz, może to komuś poznać nowe wydawnictwo czy autora. A dla mnie dodatkowym atutem jest możliwość sprawdzenia po pewnym czasie co kupiłam w danym miesiącu (bo też robię te zestawienie po końcu miesiąca).
Z całą pewnością nie gadasz głupot ;-) Osobiście lubię oglądać stosy, bo często dzięki nim odkrywam książkę, która i mnie mogłaby zainteresować, wydawnictwo o którym nigdy wcześniej nie słyszałam a oferuje interesujące pozycje... Poza tym to dla mnie taka zapowiedź tego, co na blogu się pojawi a co za tym idzie, czy warto będzie do niego zaglądac w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że przez dłuższy czas nie widziałam zbyt dużego sensu w umieszczaniu stosików. Owszem, lubiłam je oglądać u innych, ale sama nie czułam potrzeby pokazywania swoich nabytków. A że podobno "tylko krowa nie zmienia zdania" to na początku września stworzyłam post ze stosikiem i... spodobało mi się. ;-) Nie ustaliłam żadnego terminu, w którym będę pokazywała swoje zabytki - pomyślałam, że będę to robiła, kiedy nazbiera mi się większa liczba książek lub wtedy, gdy poczuję taką wewnętrzną potrzebę. :)
OdpowiedzUsuńJe również lubię stosy podsumowujące poprzedni miesiąc - wszystko znajduje się w jednym miejscu i daje pełen obraz nowych nabytków. Osobiście czerpię przyjemność z zerkania na książki zakupione (lub zdobyte w inny sposób) przez blogerów, gdyż zawsze wpadnie mi w oko jakaś ciekawa pozycja. Myślę jednak, że pokazywanie stosików nosi znamiona chwalipięctwa, ale ja nie mam nic przeciwko temu :)
OdpowiedzUsuńJa u siebie zamieściłam dopiero jeden stos, ale niedługo mam nadzieje pokazać kolejny. Sama książki rzadko kupuję, dlatego większość tego, co prezentuje pochodzi z biblioteki i nie uważam, że przez to są gorsze czy coś :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię oglądac stosy na róznych blogach, jednak sama ich nie prezentuję. O tym jaką ksiażkę bedę czytać decyduję zawsze w ostatniej chwili. Najczęściej wybrór ma związek z nastrojem. Nie umiałabym zaprezentować np. 6 kupionych książek, bo sama nie wiem kiedy je przeczytam. A stos to też taka jakby zapowiedź przyszłych recenzji. Dlatego podziwiam u innych a sama nie praktykuję :)
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam. Ja też lubię oglądać zdjęcia stosów, co kto ma i jakie ciekawe pozycje znajdują się na rynku wydawniczym, bo jesteśmy ludźmi i nie jesteśmy ogarnąć wszystkich nowości.
OdpowiedzUsuńA co do stosików darmowych - może i dostajesz za darmo, ale masz do spełnienia pewne obowiązki, bo nie ma nic za darmo. A ci, którzy zazdroszczą - kto im broni nawiązać współprace z wydawnictwami. No kto?
Więc już się tak nie martw i ciesz się z każdej książki. :D Sama się zastanawiałam nad współpracą, ale jednak nie podołałabym zadaniom narzucanym przez wydawnictwa.
A na sam koniec życzę przyjemnego pochłaniania stosiku :)
osobiście nie mam nic do wklejania na bloga notek ze stosikami, jednak tak jak i Ty, robię to raz w miesiącu - zbiorczo, z opisem od kogo i linkiem do recenzji = wszystko w jednym miejscu jako podsumowanie minionego miesiąca
OdpowiedzUsuńi bynajmniej nie uważam tego za chwalenie się, o nie, to jedynie informacja dla mnie, co mi przybyło, a wiem, że inni lubią oglądać takie rzeczy, wiec czemu ich nie wstawiać :)
ps. zazdroszczę "Sukkuba" :)
U mnie stosik jest rodzajem uporządkowania tego, co będę czytać w najbliższym czasie. To, co pokazuję, zazwyczaj po kolei pojawia się potem zrecenzowane na blogu i rzadko odstępuję od przyjętej kolejności. A u innych? Po prostu lubię oglądać, co inni czytają. :)
OdpowiedzUsuńBardzo trafne uwagi. Ja również lubię oglądać stosy innych blogerów i w zasadzie nie interesuje mnie, skąd oni mają te wszystkie książki. ;)
OdpowiedzUsuń