Raz
na jakiś czas (ostatnio końcem 2018 roku!) do głosu na moim blogu
dochodzi Zdzisław, który bardziej ode mnie jest kompetentny do
komentowania książek o kosmosie, bowiem dla mnie ten temat, póki
co, jest nieznany i niezbadany, a on się nim interesuje. Mi zostanie
jedynie nadrobienie swoich zaległości, zwłaszcza, że kilka
książek o wszechświecie na półce czeka.
Kosmiczne
rozterki, to ostatnia - 3 część z serii popularnonaukowej Neil
deGrasse Tysona (poprzednie tytuły: Astrofizyka dla zabieganych,
Kosmiczne zachwyty).
Cała
seria może być traktowana jako potężne kompendium wiedzy o
kosmosie skomasowane w trzech kieszonkowych tomach. Ostatnia część,
porusza wiele tematów, traktuje między innymi o narodzinach gwiazd,
możliwych końcach świata (naszego istnienia, nie naszej planety)
czy epizodach wymierania (Masowe wymierania – meteoryt.ziemia.bum
- dinozaury nie żyją).
Ostatni
z działów nosi nazwę Nauka i Bóg. Tutaj byłem
podejrzliwy, ponieważ nie lubię, gdy uczony/popularyzator nauki na
siłę stara się przekonać czytelnika do swojego poglądu na temat
istnienia istoty wyższej. Co najlepsze, podchodzą do problemu w
sposób techniczny, naturalny dla nauk ścisłych, przez co
mylą/mieszają dwa światy. Tutaj jest całkowicie odwrotnie, nie ma
niczego na siłę, nie ma przekonywania do moj(sz)ej racji.
Autor bardzo elokwentnie oddziela dwa wcześniej wspomniane światy i
namawia do bycia ciekawskim, do zadawania pytań.
Książkę
Kosmiczne rozterki czyta się dobrze i szybko, a autor ma
lekkie pióro. W powyższym tytule znajdziemy mnóstwo anegdot i
metafor, które sprawią, że treść będzie dużo bardziej
przystępna. Pomimo tego, że jest to najgrubszy tom z serii (340
stron), można go pochłonąć w ciągu jednego wieczora - tym
bardziej teraz, bo #zostańwdomu.
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za przeczytanie mojej recenzji. ;)
Zachęcam do dyskusji na temat powyższego tekstu! *.*