
CHINY/HONGKONG | DRAMAT/WOJENNY | 2011
Wybierając
film do swojego wyzwania kierowałam się przede wszystkim tym, aby
nie był on typowym kinem akcji. Nie ukrywajmy tego, że właśnie z
typowymi bijatykami produkcje Chińskie się kojarzą. Postanowiłam
obejrzeć Kwiaty
wojny,
film z pewnością nie łatwy tematycznie. Oparty na faktach i
historii wojny chińsko – japońskiej. Ile prawdy w obrazie
reżysera Yimou
Zhang
jest, nie mam pojęcia, ale całość mnie ujęła.
Kwiaty
wojny
są potwierdzeniem tego, że warto sięgać nieraz po coś
nietypowego i niezgodnego z naszymi typowymi wyborami, gatunkami i
obyczajami. Sama nie zdobyłabym się na film wojenny z własnej
woli, a tutaj, coś mnie skusiło i tego w ogóle nie żałuję.
Trwa
wojna chińsko – japońska. Nikt nie może wyjść z domu, bo
ludziom grozi odstrzelenie. Japończycy są niesamowicie agresywni i
dopuszczają straszliwych i masakrycznych czynów. Wiadomym jest, że
produkcja nie była w stanie ukazać całości tragedii, jednak to,
co zobaczyłam, szczerze mnie przeraziło. Właściwie aż strach
pomyśleć, jak było naprawdę. Takie sceny otwierają oczy. Z
pewnością żołnierze chińscy również nie odstawali od swoich
przeciwników w agresywności i szkodliwości względem mieszkańców.
Pamiętajmy jednak, że jest to film produkcji chińskiej i
naświetlanie siebie w złym świetle nie byłoby czymś
odpowiednim...
Ulicami
miasta Nankin idzie pewien Amerykanin, John Miller (Christian Bale).
Zmierza on do kościoła, gdzie ma przygotować do pogrzebu księdza.
Sytuacja jaką zastaje jest masakryczna, pomimo tego, że nie ma jak
wykonać swojego zadania (na miejscu nie ma już nieboszczyka, bo
„śmierdział”), chce pieniędzy. A kiedy ich nie dostaje od
biednych uczniów, postanawia zamieszkać razem z nimi, aby
bezpiecznie przetrwać wojnę. Nazajutrz do kościoła przychodzi
grupa prostytutek, które twierdzą, że właśnie tam będą
bezpieczne, a biały człowiek z pewnością pomoże im uciec.
Na
początku pomiędzy uczennicami a prostytutkami były pewne
przeciwieństwa, nie potrafiły się porozumiewać. Jednak trudna
sytuacja pomogła im zbliżyć się do siebie i być może nieco
zaufać sobie nawzajem. John Miller, z podłego grabarza zamienił
się w bardziej uczłowieczonego mężczyznę. Z każdą kolejną
sceną otwierał przed dziewczynami swoje serce i prawdziwe, dobre
oblicze. Dla dobra kościoła i ich samych, udawał księdza, żeby
wojska japońskie oszczędzili ich i darowali duchownemu. Film
porusza a także otwiera oczy na sytuację wojenną w latach
trzydziestych 20. wieku. Jednak nie jest on tak dosadny, bardziej
skupia się na ludziach, na ich przemianach i uczuciach w nich
będących. A sama wojna jest traktowana momentami jako czysto
historyczne tło. Być może jest to dobry zabieg – przynajmniej
dla mnie, osoby, która fanką takiego kina nie jest. Z drugiej
strony, właśnie dla tych zwolenników może okazać się ta
produkcja zbyt miałka czy delikatna jak na tematykę, jaką sobie
obiera.
Piękne
obrazy, padająca w ucho melodia o wolności i naprawdę świetna gra
aktorska. Christian Bale kolejny raz udowodnił, że jest dobry w tym
co robi i naprawdę genialnie poradził sobie z rolą podłego
łajdaka przemieniającego się w poczciwego księdza. Nie można
również nie zauważyć pięknej Ni Ni, która naprawdę dobrze
odegrała kobietę lekkich obyczajów. Za tą postacią kryje się
pewna historia, którą odkrywa się z zapartym tchem, gdyż jest
szokująca i po prostu smutna.
Na
mnie Kwiaty wojny
zrobiły duże wrażenie i nie żałuję w żaden sposób, że
wybrałam gatunek filmowy, po który zazwyczaj w ogóle nie sięgam.
Wyjątki nieraz są konieczne i dają wiele radości z seansu. Być
może tutaj nie śmiałam się podczas oglądania, jednak to co
dostałam od tej produkcji jest wzruszające i chwytające za serce.
Myślę, że warto obejrzeć ten film, bo jest warty uwagi i
poświęconych mu tych dwóch godzin.
Takie wojenne filmy źle na mnie działają, więc raczej bym się nie skusiła ;)
OdpowiedzUsuńJa raczej po takie klimaty nie sięgam, ale ta produkcja bardzo przypadła mi do gustu. ;)
UsuńZ chęcią zapoznałabym się z tym filmem, zaciekawiła mnie ta produkcja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;)
Koniecznie obejrzyj! ;)
Usuń