W
ostatnim moim poście typowo przegadanym, poruszałam temat
zaśmiecania
swojej biblioteczki.
Jak wiadomo, nieraz kupujemy więcej niż nam jest potrzebne, a to
później leży i się kurzy. Dziękuję Wam bardzo za liczny udział
w poprzedniej dyskusji i pokazanie swojego stosunku do ogarniętej
przemyślanej biblioteczki. Niektóre odpowiedzi dały mi do myślenia
i właśnie przez nie powstał dzisiejszy wpis. Może to się stanie
takim rytuałem i jeden post zacznie dawać pomysły na kolejny...
Mam szczerą nadzieję, że sama siebie przywołam do porządku i
będę kontynuowała kącik
tematyczny i
częściej omawiała ważne, czytelnicze i społeczne kwestie.
Dzisiaj
chciałabym nawiązać do zeszłotygodniowego tematu, mianowicie
będzie o posiadaniu. Poprzednio pisałam o powstrzymywaniu się od
kupowania, o wypuszczaniu nieczytanych książek w świat, aby inni z
nich czerpali radość. Teraz będzie z drugiej strony, jednak nie o
tym, co zostawiamy w swoich biblioteczkach. Kilka z Was opowiadało o
swoich przyjaźniach z czytnikami e-booków. Sama przyznałam, że
wierną ich fanką nie jestem i jak na razie nie będę. Jestem
jednak zdania, aby nigdy nie mówić nigdy.
Na
blogu w ostatnim czasie pojawiły się aż trzy recenzje książek
(Worn, Upadające Królestwa, Facet na telefon), które czytałam
jako e-booki. Przyznam szczerze, że podoba mi się ta forma
czytania, nie ma co prawda swojej magii, ale jest całkiem wygodna.
Wiele plusów, jak dla mnie ma w nocy. Samo światło idące z
czytnika mi wystarcza, przez co nie muszę siedzieć do późna przy
oświeconej lampie. Przyjemne z pożytecznym. Niestety, ale w tej
kwestii jest pewien minus. Minus, przez który właśnie mam duży
awers do e-booków.
Uwielbiam mieć
Uwielbiam
mieć fizycznie książkę, wąchać ją, macać i zaznaczać swoje
ulubione fragmenty. Kocham czuć ciężar książki, niezależnie od
tego, jaka duża ona jest. Podziwiam ją, zwłaszcza, że niektórych
pięknych ilustracji i okładek, nie da się odzwierciedlić za
pomocą e-booka i zobaczyć przez ekran. To tak, jakby ta właściwa
książka była gdzieś daleko, a ja mam jej prototyp, coś co
naprawdę moje nie będzie nigdy. Być może odleciałam w powyższym
akapicie, jednak właśnie on odzwierciedla trochę moich odczuć.
Jeżeli
za coś płacę, chcę to mieć na półce. Książki nie kosztują
mało, a wersje elektroniczne wcale nie odbiegają cenowo od tych
drukowanych. Podejrzewam oczywiście, że są pewne wyjątki,
wyprzedaże etc. Jednak wolałabym mieć coś fizycznie, a nie tylko
wirtualnie, w czytniku, czy gdzieś na dysku.
Lubię
patrzeć na swoją biblioteczkę, jak świadomie rośnie, albo jak
maleje w momencie, kiedy książki idą w świat. Cieszy mnie
układanie lektur i zastanawianie się, jak to zrobić tym razem.
Niektóre gatunki mają swoje konkretne miejsca na półkach, abym
sama nie dostała kiedyś mętliku. Teraz nasuwa się problem:
miejsce. Zdaję sobie sprawę, że posiadanie biblioteczki, wiąże
się z problemem miejsca. Książki niestety trochę go zajmują i z
czasem właśnie wymagają go coraz więcej. Czytniki wiele tutaj
ułatwiają, sprawiają, że nic nie wala się po pokoju, nie kurzy
czekając na naszą uwagę.
Sama
będę bronić się od czytników rękami i nogami. Póki będę
miała na to miejsce, będę kolekcjonerką fizycznych książek.
Takich właśnie, które będę mogła wąchać i pobrudzić zupą.
Tak jak wspomniałam wyżej uwielbiam
mieć
i daje mi dużo satysfakcji to, jak prezentują się lektury na
półkach. Mam nadzieję, że niebawem mój zbiór się świadomie
powiększy. Pisząc niebawem, myślę: za kilka lat.
Nic nie mam do książek elektronicznych i sama czasem takie czytam, ale to nie samo. Książka papierowa ma swoją magię, historię i jest o wiele lepsza. :)
OdpowiedzUsuńDokładnie. Sama nie mam nic do e-booków, ale to nie to samo ;)
UsuńMam Kindle'a i go uwielbiam ale namacalna książka to jest to:) i mam tak samo jak Ty, też lubię mieć i patrzeć na półki pełne książek, choć wiem, że stoją i się kurzą i zapewne, większej części z nich nie przeczytam nigdy lub ani razu w jakiejś bliższej przyszłości:)
OdpowiedzUsuńA ja właśnie wiem, że książki, które mam na półce zostana przeze mnie przeczytane. Czytnika swojego nie mam, ale jakbym miała kupowac, to byłby to Kindle.
UsuńMam dokładnie ten sam problem z ebookami. Chociaz czytnika nie posiadam, to widzę w nim zalety, ale jednak nie byłabym w stanie zrezygnować z gromadzenia własnych zbiorów na rzecz elektronicznych książek...
OdpowiedzUsuńChyba nie umiałabym sobie wyobrazić swojego domu bez książek i zbierania ich. To jest takie nierealne! ;)
UsuńW pełni Cię rozumiem :) Patrzenie na pełne regały MOICH książek to czysta przyjemność. Jeżeli jakąś książkę chcę mieć, to muszę ją mieć :) Czytnik to dla mnie substytut biblioteki, gdzie mam książki mniej ważne, słabsze, nie w moim klimacie.
OdpowiedzUsuńNiestety pewnie przydałyby się gumowe ściany :D
Oj gumowe ściany bardzo by sie przydały. A z tymi słabszymi książkami coś jest, lepiej te ważniejsze mieć fizycznie, a te nie - na czytniku, aby miejsca w biblioteczce nie zajmowały.
UsuńJa też lubię mieć książki,ale z sensem. Dlatego moja biblioteczka rośnie powoli. Wydaje mi się,że takie podejście + czytnik,na którym czytam całą resztę,czyli to czego nie chcę mieć, to opcja idealna. :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że masz wszytsko poukładane, także jest to bardzo rozsądne. Podoba mi się Twoje podejście! ;)
UsuńDziwne to musi być, mieć mieszkanie, w którym nie ma miejsca na książki. Nie mam nic do czytników, aczkolwiek wizja wydania trzydziestu złotych i nieposiadania książki w sensie fizycznym mnie też nieco odstręcza. Znaczy - jak ktoś lubi i komuś wygodnie, to proszę bardzo, mi się jeszcze nie zdarzyła sytuacja, żeby zabrakło miejsca w plecaku na trzy książki ("ostatecznie mogę nie brać tej bluzy, najwyżej zawinę się w koc" ;)) albo żeby komuś przeszkadzało to, że nowe nabytki regularnie spychają z regału inne rzeczy.
OdpowiedzUsuńNo dziewczyno! Rozwaliłaś mnie. Myślę, że jestem takim zmarźluchem, że musialabym sama wziąć tę bluzę - ewentualnie można komuś do plecaka podrzucić ją, a książkę trzymać w swojej torbie. ;)
UsuńMnie obecnie odstrasza wizja zakupu książki, której nie będę mogła sobie "pomacać", ale kto wiem może się przekonam - jak skończy mi się miejsce na pólkach ;-)
OdpowiedzUsuńPrzypuszczam, że wtedy i ja się przekonam. ;)
UsuńJednak nie przekonam się do elektronicznej formy książki, wolę papierowe, przewracanie kartek i ten specyficzny zapach :)
OdpowiedzUsuńTego Zapachu to chyba nic nie zastąpi.
UsuńMam tak samo jak Ty! Lubię sobie podotykać, powąchać, dlatego dochodzi już u mnie do lekkiej paranoi - mam e-booka, ale zaopatruję się prędzej czy później w jego wersję drukowaną.
OdpowiedzUsuńO rany, żadna tam paranoja tylko normalny odruch ksiązkoholika ;)
UsuńJa też lubię mieć papierowe książki, lubię je oglądać, powąchać, choć od czasu do czasu sięgnę po e - booki. Chcę kupić czytnik e - booków, dla wygody choć wiem na pewno, że nie zastąpi on mojej potrzeby kupowania nowych papierowych książek. Ostatnio poprzekładałam książki na swojej półce, gdyż chciałam uporządkować je tematycznie. W jakiś sposób mi się to udało, choć nie jest to jeszcze to, co widzę oczami swojej wyobraźni ;), ale do tego potrzebuję jeszcze co najmniej jednej półki, żeby ułożyć książki według swoich marzeń.
OdpowiedzUsuńZawsze i tak cos nie pasuje w ułożeniu książek. Zawsze chce sie coś zmienić - najlepiej biblioteczke na większą. ;)
UsuńUwielbiam książki! Mieć je, układać na półce, która jest największą ozdobą pokoju... Taka moja mała słabostka. I póki co niestety mam u siebie pokaźny stos pozycji, których nie miałam okazji nawet dotknąć i pewnie do matury się to nie zmieni. Odnośnie ebooków - nie przepadam za nimi, jednak jeśli bardzo chciałabym coś mieć, a nie ma szans dostania tego w innej formie - ściągam i czytam ;)
OdpowiedzUsuńNa razie skup się na maturze, a później będziesz miała swoje najdłuższe wakacje, to poczytasz. ;)
UsuńCzy na zdjęciu po prawej nie masz czasem w ręce czytnika ? ;p Ja uwielbiam kupować książki, ale mam też Kindla. Nie było mnie stać na zakup książek wszystkich, które chciałabym mieć, dzięki czytnikowi stało się dla mnie możliwe przeczytanie większej ilości książek.
OdpowiedzUsuńnie lubię za to książek pożyczać, czasami są mi zwracane uszkodzone, czego nie cierpię!
Masz rację! Mam czytnik w ręce, zrobiłam to zdjęcie przy okazji i jakos wkomponowało mi się do bloga. :)
UsuńSama nie lubie pożyczać książek - zarówno komus jak i od kogoś. Ugh... koszmar.
Ja również uwielbiam mieć książki i cieszyć oko ich widokiem, choć chyba mam ich za dużo... a raczej kupuję więcej, niż jestem w stanie przeczytać :)
OdpowiedzUsuńJa też kiedyś kupowałam więcej niz byłam w stanie przeczytać. Teraz się ogarnęłam i tak powstał ten wpis. ;)
UsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńChciałabym serdecznie zaprosić do udziału w moim autorskim czytelniczym wyzwaniu pt. KLUCZNIK.
W skrócie - polega ono na czytaniu książek posiadających zaproponowane comiesięczne kluczniki, czyli hasła-klucze.
Szczegóły tutaj: http://recenzjeami.blogspot.com/2014/03/wyzwanie-czytelnicze-klucznik.html
Pozdrawiam