Kontynuując temat
zakupów, chciałabym dzisiaj dalej opowiedzieć o kilku wadach
kupujących. Aż się dziwię, że tak wiele jestem w stanie napisać.
Niestety, ale to pokazuje właśnie tę smutną prawdę. Zachowujemy
się okropnie na zakupach, mamy wiele wad, o których warto mówić.
Ważne jest, aby zwracać na nie uwagę i je móc poprawić na
lepsze. Niech ludzie będą dla siebie mili i atmosfera również
przyjemna. Pamiętajmy: sprzedawca chce pomóc.
JESTEM SAMODZIELNY
Jestem samodzielny i sam
znajdę dla siebie spodnie idealne. No dobra, problem ten najczęściej
dotyczy kobiet. Niestety. Jeżeli przychodzisz do sklepu nie musisz
podchodzić do sprzedawcy prosić o pomoc. Czasami są przypadki, że
powinieneś to zrobić. Niejednokrotnie widziałam jak panie
przymierzały ubrania zdecydowanie za małe na swoje wymiary. Nieraz
wciągały na siebie spodnie, chociaż ciężko było udom przez nie
przejść. Chyba to duma sprawiała, że nie chciały wziąć czegoś
większego. Nie chodzi mi tutaj absolutnie o krytykę rozmiarów
ludzi, sama bowiem do najszczuplejszych nie należę. Ale! Rozwagi
kobietki. Kiedy ty przymierzysz za małą bluzkę, prawdopodobne
jest, że coś rozerwiesz w niej, czy na szwie się popruje.
Cokolwiek. Kolejna klientka nie kupi tej bluzki czy spodni, bo
właśnie będzie tam jakiś defekt. Czy sama kupiłabyś coś
zniszczonego?
W takim przypadku nieraz
przychodzą klienci i proszą o rabaty. Nie zawsze jednak firma jest
w stanie takiego udzielić. Albo procent zniżki jaki oferuje jest za
mały, aby usatysfakcjonować konsumenta. Oczywiście inaczej już
wyglądała sprawa, kiedy wada w ubraniu była dość spora, a ktoś
koniecznie chciał to mieć.
Regularnie przychodził
do nas klient z rodziną i za każdym razem coś mu się nie
podobało. Albo narzekał na to, że coś ogólnie jest źle uszyte,
albo właśnie chciał rabat na najmniejszą wystającą niteczkę.
Co wtedy się robiło? Brało nożyczki i odcinało niteczkę. Nie ma
niteczki – nie ma problemu – nie ma rabatu, pod którym trzeba
było się podpisać z imienia i nazwiska. Proste.
TE RAJSTOPY SĄ ZA MAŁE
Dla mnie zawsze było
logiczne, że bielizny, a dokładnie majtek się nie przymierza, o
skarpetkach nie wspominając. Jak jednak się okazuje, to, co dla
mnie oczywiste, nie dla wszystkich właśnie takie było. Starałyśmy
się z dziewczynami pilnować, aby klientki nie zabierały majtek do
przymierzalni, aby zapobiec niektórym wpadkom. Ale i tak nie
dawałyśmy rady wszystkiego uniknąć.
Raz klientka do mnie
podeszła i pokazała dwie pary majtek, które przekręcała na prawą
stronę przy mnie. Powiedziała, że to nie są jej rozmiary, jedne
za duże, a drugie za małe. Oczywiście pomogłam wybrać
odpowiednie rozmiary, ale jak dla mnie niesmak pozostał. Inaczej
wygląda przymierzanie strojów kąpielowych, bo trzeba. Ale majtki
za 6 - 8zł, to lekka przesada.
Innym razem przyszła
bardzo sympatyczna pani. Zatrzymała się przy skarpetkach i
stwierdziła, że chciałaby kupić jakieś wnuczkowi. Wybierałyśmy
kolor, a ta nagle spytała, czy gdyby rozmiar skarpetek nie pasował,
czy może je zwrócić. Oczywiście wytłumaczyłam jej, że nie.
Takich zwrotów nie można zrobić, to nie jest higieniczne etc.
Wydawało mi się, że zrozumiała, ale jednak nie, bowiem za krótką
chwilę powiedziała, że jutro przyjdzie z wnuczkiem i on sobie te
skarpetki w sklepie przymierzy. Pomysły niektórych klientów są
naprawdę absurdalne, tak samo jak zwrot majtek czy rajstop, które
po pierwszym ubraniu w domu puściły oczko. Koszt takich, to około
6 zł, ale trzeba przyjechać do sklepu i zrobić awanturę.
Raz miałam dość
nietypową sytuację przy kasie. Obsługiwałam klientów, kiedy
podeszła jedna pani chcąc zwrócić rajstopy. Nie poczekała, aż
będę miała czas na rozmowę z nią, zignorowała osobę przy
kasie, którą musiałam się zająć w danej chwili. Zaczęła
dyskutować ze mną, tłumaczyć, choć nie do końca w miły sposób,
że nie miała rano czasu na zakupy i szybko wzięła rajstopy.
Okazało się, że mają one wzorek i ich nie wykorzysta, nawet pod
spodnie. Dla mnie wytaczane przez nią argumenty były absurdalne,
nawet te teoretycznie cytowane z jakichś ustaw o prawie
konsumenckim. Koniec końców, zakupione rajstopy zostawiła i kupiła
nowe, rozsądnie wybrane. Nie można było tak wcześniej?
Zdarzyło mi się dwa
razy, żeby klientka wyszła ze sklepu przeze mnie. No cóż, bywały
dni, kiedy faktycznie roboty było zbyt wiele i tak samo dużo
klientów. I kiedyś pani do mnie podeszła, podczas gdy ja kasowałam
(a kolejka była niemała), żebym zdjęła jej coś z manekina.
Akurat byłyśmy dwie na zmianie, a koleżanka obsługiwała kogoś
innego przy bieliźnie, więc powiedziałam, żeby chwilkę
poczekała, że jak skończę kasować te kilka osób, to podejdę do
niej, bo w tym momencie nie jestem w stanie. Hm... skasowałam dwie
osoby, a klientki już nie było przy manekinie. No trudno, ja się
nie rozdwoję.
Skupiając się na
samodzielności niektórych klientów, to dochodziło do takich
sytuacji, że nawet ściągali ubrania z manekinów nie pytając
nikogo o zgodę. Oczywiście od razu któraś reagowała i
podchodziła, ale bywały dni, kiedy nie widziało się tego i na
przykład na stole stał nagi tułów. Bardzo zachęcający widok.
Za ladą miałyśmy
poukładane na półce torebki. Można tylko się domyślić, że
niektórzy szli za ladę i sami się obsługiwali, oglądali torebki
bez żadnej krępacji. Wtedy miało się ochotę podejść i
poprosić, aby taka osoba sama się również skasowała.
Myślę, że jest to
temat rzeka, że jeszcze jeden post tego typu bym była w stanie
napisać. Ale na tej drugiej części zakończę. Jak widać, wiele
jest typów klienta, wiele dziwnych sytuacji można spotkać pracując
w sklepie. Po czasie jednak wszystko to jest tylko wspomnieniem.
Wspomnieniem, na który patrzy się ze zdziwieniem, że miało się
tyle cierpliwości do klientów. Czasem ciężko jest się
powstrzymać przed złośliwym komentarzem, bo dlaczego ja mam być
miła, skoro ktoś po mnie krzyczy i jest opryskliwy?
Nie
uważam, że tylko klienci mają złe zachowania. Również
niejednokrotnie spotkałam się ze sprzedawcami, którzy mnie po
prostu odpychali. Także, że tylko klienci to zuo. ;)
ŹRÓDŁA ZDJĘĆ: 1 | 2 | 3
Czytając ten tekst, tylko ( w przenośni ) kiwałam ze zrozumieniem głową. Podobne sytuacje chyba każdy człowiek może wymienić. Przyznam się jednak, że fragment z bielizną nieco mnie zaskoczył. Teraz będę miała fobię przed kupieniem zwykłych majtek... ;) Prawdą jest też, że przy kasie można spotkać różnych ludzi. Nie znoszę też sytuacji, kiedy w danym sklepie jest tylko jedna przymierzalnia i dana osoba pół godziny ją zajmuje, po czym przepuszcza stojącą obok i udzielającą porad koleżankę, aby sprawdzić jak na niej dana rzecz "leży". Faktycznie można byłoby się długo rozpisywać na ten temat. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Monika
Tak, klienci to temat rzeka... Mnie się często zdarzają tacy wylewni, którzy opowiadają połowę swojego życia niż wyjdą ;-) Czasem zastanawiam się, czy przychodzą coś kupić, czy tylko porozmawiać ;-)
OdpowiedzUsuńJak można przymierzać majtki w sklepie? No ja nie wiem. Czasem ludzie są okropni, ale trzeba do nich podchodzić z ogromnym dystansem ;)
OdpowiedzUsuń