FRANCJA/NIEMCY | DRAMAT/KOMEDIA ROMANTYCZNA | 2001
Dawno żaden film tak mnie nie
zachwycił. Nie sprawił, że się zachłysnęłam historią, ale i
również obrazem tak pięknym, malowniczym i delikatnie
romantycznym. Amelia
to produkcja magicznie kolorowa z ogromnym humorem. Ale również z
przewijającym się czarnym i gorzkim humorem. Wbrew pozorom, film
ten nie jest prosty, nie jest aż tak pozytywny.
DZIECIŃSTWO
Zaczyna
się od dzieciństwa głównej, trochę pucatej bohaterki.
Dziewczynka trzymana była w odosobnieniu od rówieśników, uczyła
się w domu i bawiła z wyimaginowanymi przyjaciółmi. Rodzice byli
zdecydowanie nadopiekuńczy i nadwrażliwi w stosunku do niej i to
niczym dobrym nie było. Potwierdzeniem dziwności owej rodziny był
fakt, że posiadana przez nich złota rybka chciała popełnić
samobójstwo. Zabawny aspekt czołówki, który pokazuje, że
produkcja ma różne oblicza i dość nietypowe formy przekazu.
DOROSŁOŚĆ, CZYLI NAJWAŻNIEJSZE
Amelia
jako dorosła kobieta jest indywidualistką, niewątpliwie piękną i
niewątpliwie inteligentną. Pracuje w kawiarni, mieszka sama i
widuje ojca w swoim rodzinnym domu. Pewnego dnia główna bohaterka
znajduje żelazne pudełeczko sprzed parudziesięciu lat, w którym
schowane zostały skarby pewnego chłopca. Postanawia odnaleźć tego
mężczyznę i sprawić mu przyjemność i oddać jego wspomnienia z
dzieciństwa. Amelia ma misję, od tego wieczoru chce pomagać
ludziom. Manipuluje nimi, naprowadza na pozytywniejsze myśli, chcąc
sprawić im radość. W tym wszystkim nieco zapomina o sobie, bojąc
się zaryzykować o własne szczęście. Kobieta również pokazuje
rogi. Nie tylko potrafi pomóc i sprawić innym trochę szczęścia.
Wie także jak delikatnie zaszkodzić i jak zdezorientować kogoś,
aby cały jego następny dzień był zmarnowany.
Film
mnie poruszył. Z jednej strony jest bardzo poważny, z drugiej jest
tak niestandardowy, że możesz popłakać się w jego trakcie i nie
wiedzieć, czy się wzruszyłeś, czy po prostu płaczesz ze śmiechu.
Bo czy widzieliście kiedyś podróżującego krasnala ogrodowego?
Albo wyżej już przeze mnie wspomnianą złotą rybkę, która
postanowiła popełnić samobójstwo? Wcześniej tego nie widziałam,
ale Amelia
przekonała mnie do tego, że nawet w najpoważniejszej historii
potrzebne są momenty odskoczni i odwrócenia na chwilę uwagi widza
od tego co smutne. Po prostu.
Produkcja
ta jest ciężka do określenia. Jest to właśnie ten typ, który
faktycznie można nazwać zarówno komedią jak i dramatem. Opowieść
jest bardzo delikatna, tak jak główna bohaterka. Niczym motyl
przemyka przez ekran, jakby zaraz mogła się spłoszyć i
zrezygnować z tego, co robi. Z innej strony patrząc, jest pewna w
swoich przekonaniach. I jeżeli coś dotyczy drugiego człowieka i
jego szczęścia, nie zawaha się zaryzykować dla jego dobra. Gorzej
wygląda już sytuacja z nią samą. Amelia potrzebuje kogoś, kto
nią poprowadzi. Dostrzegamy z minuty na minutę coraz więcej
miłości, coraz więcej uczuć skrytej w sobie kobiety. Jakby
przemieniała się. Towarzyszy jej piękny soundtrack, którego można
słuchać non stop i czuć ciarki na ciele. I czuć Francję, taką
klimatyczną, taką bajeczną, jak ta pokazana w tym filmie. Audrey
Tautou przekonała mnie do siebie w tej produkcji. Sprawiła, że
będę chciała poznawać ją w każdych kolejnych odsłonach, bo
sądzę, że naprawdę warto.
Osobiście
jestem zakochana w tym obrazie. Klimat do mnie przemówił, gra
aktorska i ogólnie cała słodko – gorzka historia. Jeżeli ktoś
nie widział, niech nadrabia, bo warto.
Widziałem, widziałem :) Oglądałem go na komputerze z płyt VCD, w czasach gdy odtwarzacz DVD był czymś trudno osiągalnym dla przeciętnego zjadacza chleba :p Dobry, zabawny film, miło wspominam :)
OdpowiedzUsuńO kurcze, to było tak niedawno jeszcze jak DVD było takie nieznane i obce.... :)
UsuńJeden z moich ukochanych filmów, zawsze jak mi się o nim przypomni, mam nieodpartą chęć wrócenia do świata Amelii. :)
OdpowiedzUsuńŻałuję, że tak późno go odkryłam, ale może właśnie teraz był na to czas... :) Będę oglądać nieraz.
Usuńpamiętam szał, jaki towarzyszył premierze :)
OdpowiedzUsuńA ja byłam za mała, aby to pamiętać... :)
UsuńA mnie jakoś do niego nie ciągnie. Mam na dysku i czeka na mnie, ale coś mnie odrzuca. Może po Twojej recenzji się to zmieni :)
OdpowiedzUsuńObejrzyj, może zmieni się Twoje podejście do tego film... :)
UsuńBardzo lubię ten film, nie potrafiłam go obejrzeć, inaczej nie potrafiłam się zmobilizować, aby go obejrzeć, ale kiedy w końcu to nastąpiło miałam zupełnie podobne odczucia jak Twoje.
OdpowiedzUsuńFilm jest świetny, długo sama sie do niego zbierałam, ale nie żałuję. :)
UsuńSwego czasu również mnie ten film zachwycił i choć nadal go uwielbiam, to jednak widzę w nim pewną naiwność. Ale soundtrack ma jeden z najpiękniejszych, jakie słyszałam..
OdpowiedzUsuńNaiwność... jasne, że i tutaj jest. Film jest trochę wyidealizowany, ale to jest ten typ produkcji, któremu wybaczam wyidealizowanie... ;)
UsuńŚcieżkę dźwiękową z tego filmu odtworzyłam już setki razy, a "Amelii" jeszcze nie miałam okazji zobaczyć. Pamiętam, że miałam do tej produkcji jedno podejście, ale nie wiem dlaczego skończyło się niepowodzeniem. Mam nadzieję, że w tym miesiącu uda mi się nadrobić zaległości :)
OdpowiedzUsuńŚcieżką dźwiękową zaraził mnie mój chłopak, a potem namówił na obejrzenie. Za co mu dziękuję. ;) A Tobie polecam obejrzenie tego filmu, bo naprawdę warto. ;)
UsuńWidziałam ten film i to nie jeden raz. Bardzo go lubię :)
OdpowiedzUsuńJa również go lubię. ;)
UsuńKiedyś zaczęłam oglądać "Amelię", ale po kilku/-nastu minutach wyłączyłam film i już nie powróciłam do niego. Nie wiem czym dokładnie było to spowodowane, ale do tej pory nie udało mi się przybrać do ponownego obejrzenia. Jednak w tym miesiącu na pewno nadrobię to, bo spotkałam się do tej pory z samymi zachwytami na temat "Amelii". Poza tym... uwielbiam to imię - wzięłam je na bierzmowanie, a moja przyszła córka będzie je nosiła. :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że musisz nadrobić i obejrzeć do końca Amelię. ;)
UsuńA co do samego imienia, to moja córka chrzestna właśnie takie nosi. Ogólnie imię jest bardzo ładne, ale za bardzo popularne się zrobiło ostatnimi czasy - a ja nie lubię jak coś jest zbyt popularne.