Spełniacze
to bardzo specyficzna książka, która jest ciężka do ocenienia z
tego względu, że jej celem jest tak naprawdę niesienie pewnego
przesłania. Nie zmienia to jednak faktu, że troszeczkę się
wynudziłam podczas słuchania tego audiobooka, nie polubiłam się z
bohaterami, akcja za bardzo mnie nie wciągała. Była to taka
książka do przeczytania/przesłuchania i... do zapomnienia. No
prawie. Myślę, że gdyby nie to, że audiobooki słucham podczas
spacerów, to pewnie bym rzuciła tą książką, gdybym miała ją
fizycznie. Ale, że to był audiobook - moje oczy się nie męczyły
podczas słuchania. Dałam tej książce szansę, dosłuchałam do
końca i... o Matko Bosko! ale się na sam koniec zirytowałam.
Takiego
wstępu do żadnej książki jeszcze nie miałam, no ale jestem
szczera.
Mamy trzech głównych bohaterów –
Dominikę, Macieja i Juliana, którzy są studentami, a jednocześnie
prowadzą fundację Spełniacze. Powstała ona dość
przypadkowo, ponieważ na jedne zajęcia na studia musieli wymyślić
jakiś projekt społeczny i wpadli właśnie na taką fundację,
która ma spełniać marzenia dzieci. Pomysł ten ewoluował i stał
się poważny. Każdego miesiąca jedno dziecko będzie miało
spełnione marzenie, co brzmi całkiem fajnie. Marzenia dzieci są
naprawdę różnorodne i zaangażowanie naszych bohaterów jest dość
duże. Ale kurczę, cała historia jest taka mdła. Bohaterowie są
jacyś tacy bez polotu, nie angażujemy się w ich życie osobiste.
Również te wszystkie akcje ze spełnianiem marzeń są takie
płaskie, nieangażujące za bardzo czytelnika. Przynajmniej ja się
nie umiałam w to wszystko zaangażować.
To jest taki typ książki, który jest
lekki, a niekoniecznie przyjemny, ale czyta się szybko, choć nic
się nie dzieje. A na końcu mamy jakąś taką petardę, zbiór
emocji i trzeba czekać na kolejny tom. A ja nie wiem czy chce mi się
czekać na kolejny tom tej historii.
To jest też taka książka, w której
bohaterowie są jacyś nijacy, ale w pewnym momencie tak potrafią
zirytować, że masz ochotę kogoś zabić, dosłownie. No dobra,
przynajmniej rzucić czymś o ścianę. A co najgorsze, czytałam tę
książkę przed świętami, więc mój poziom irytacji był chyba
większy. Nawet jak teraz sobie myślę o tym, co autorka stworzyła,
co przygotowała dla swojej jednej bohaterki, jaki rollercoaster
emocji, to sobie myślę, że przesadziła. Przesadziła, jeśli
chodzi o jedną postać, za dużo emocji w tę postać włożyła na
koniec, bo nic nie wskazywało na to, że mogłaby w taki sposób
zareagować, postąpić. To też był typ sytuacji, kiedy bohaterowie
ze sobą nie rozmawiają, a potem złe wnioski wynoszą i jest
porządna kłótnia. Całe zdarzenie, jak dla mnie, było
nieadekwatne do tego, co wcześniej było mówione o tej postaci, jak
była kreowana. I można by sobie pomyśleć, że przesadzam, że
jedna rzecz mnie zirytowała. No ale zirytowała mnie, bo wydaje mi
się, że nie takie przesłanie miała nieść ta książka. I myślę,
że jeżeli cała reszta książki by mi się podobała, jakoś
angażowała i emocjonowała, to przez to co zmalowała autorka,
mogłabym się zniechęcić bardzo mocno do tej historii. A już nie
miałam się do czego zniechęcić, bo ogólnie średnio mi się
podobała całość.
Chyba nic więcej nie jestem w stanie
napisać o tej książce. Spełniacze,
to książka niewyróżniająca się z tłumu, taka płaska. Być
może jej potencjał został zmarnowany. Troszeczkę może autorka
skupia się nie na tych rzeczach co trzeba, nie wiem. Jeżeli wam się
podobała, to fajnie. Możecie mi napisać co Wam się w niej
podobało. A jeżeli nie czytaliście, a chcielibyście coś z taką
nutką emocji, lekkie, ze spełnianiem marzeń, to polecam Wam
Uwierz w Mikołaja Magdaleny Witkiewicz, to była fajna
lektura.
Uwaga spoiler, czyli dla tych, co
nie planują czytać, a chcą się dowiedzieć o co mi chodzi;)
Sytuacja wygląda tak:
Dominika, Maciej i Julian tworzą
fundację, są przyjaciółmi. Julian jest kobieciarzem, ale
(oczywiście!) podkochuje się w Dominice, mają ze sobą super
kontakt. Ale! Dominika i Maciek tworzą parę. Maciej jest osobą
skrytą, wycofaną, bez poczucia humoru. I boli go to, że Dominika i
Julian czasami za dobrze się dogadują. Okej, można to w jakiś
sposób zrozumieć, prawda?
Dodatkowo, Maciej ukrywa przed swoimi
przyjaciółmi swoją przeszłość, że jest z Domu Dziecka.
I teraz najważniejsze:
Dominika od jakiegoś czasu się źle
czuje. Ma omdlenia, wymioty, co mogłoby wskazywać na to, że jest w
ciąży. Na jej stan zdrowia zwraca uwagę właśnie Julian i wspiera
ją, kiedy ta robi test ciążowy, bo boi się wyniku, bo przecież
nie takie miała plany na życie z Maćkiem. Test wychodzi
negatywnie, jednak Julian namawia dziewczynę, aby poszła do
lekarza, ale też na to, aby powiedziała o ewentualnej ciąży
Maciejowi.
No i Dominika mówi swojemu
superchłopakowi, że podejrzewa, iż jest w ciąży. I co?
Maciej wyzywa ją, że ją wrobiła na dziecko, że pewnie to dziecko
jest Juliana. Generalnie wychodzi i jedzie do... Juliana.
Jedyna dobra rzecz w tej sytuacji jest
taka, że Dominika dzwoni do Julka i mówi mu o tym jak jej
superchłopak zareagował. A Julian na dzień dobry wali Maćka
w twarz. Brawo Julian!
Czy nie można było ze sobą normalnie
porozmawiać? Czy Maciej nie mógł porozmawiać z Dominiką o swoich
emocjach i uczuciach? Wiadomo, że jest on skryty, ale zareagował
nieadekwatne, z agresją, co mnie mocno zirytowało. Zwłaszcza, że
chłopak sam w Domu Dziecka się wychowywał, więc powinien mieć
nieco inną reakcję? A nie pełną złości? Wiem, różnie jest w
związkach. Ale gdyby ktoś tak mnie zwyzywał, to miałby przerąbane
i kontakt by się urwał. Ale okej, mogę się nie zgadzać z
poglądami bohaterów, prawda?
Okazuje się, że Dominika nie jest w
ciąży, więc ma więcej badań, które wskazują na to, że jest to
jednak choroba... I te badania ma na następny dzień po akcji z
superchłopakiem. I co? Nagle
Maciej jest wspierający. Nie ma żadnej rozmowy między nimi, która
mogłaby być bardzo ważna dla tej książki. Rozumiem, gdyby to
była jakaś sprzeczka, taka mała o głupoty, ale nie... ewidentnie
chłopak jej powiedział, że jej nie ufa, że pewnie dziecko ma z
innym... A nagle ją wspiera, bo dziewczyna
naszczęścieniejestwciąży...
Co o
tym myślicie?
Klaudia z tej recenzji aż krzyczą Twoje emocje, czuć je, co jest bardzo na plus. Książki nie czytałam, więc na ten temat nie mogę się wypowiedzieć. Przynajmniej widać, że Twoja opinia jest szczera. Miałam przyjemność czytać kiedyś książkę tej autorki pt. "To nie jest Twoje dziecko" i ta historia bardzo mi się spodobała. Jeśli będę miała kiedyś okazję sięgnę po tę książkę, tak z ciekawości, żeby porównać nasze opinie 😉
OdpowiedzUsuńUdało się autorce pobudzić moje emocje, ale nie w tę stronę co trzeba ;) Niczego innego tej autorki nie czytałam, ale "To nie jest twoje dziecko" wygląda obiecująco ;)
Usuń