Sierpień
był dla mnie miesiącem audiobooków, bo kilka ich przesłuchałam.
Natomiast październik i listopad, to miesiące nadrabiania
recenzenckich zaległości. Dzisiaj chciałabym troszkę napisać o
książce, którą widziałam w kilku miejscach w okolicach premiery,
i z tego co kojarzyłam – podobała się czytelnikom. Będąc w
szpitalu, szukałam audiobooka, który mnie wciągnie i tym samym
odciągnie moje myśli.
Witajcie
w Puppet Show M. W. Craven, to
pierwszy tom serii Washington
Poe, chociaż o tym
dowiedziałam się po przeczytaniu tego tytułu i uważam, że mógłby
być samodzielnym bytem. Jednocześnie jestem ciekawa, co czytelnika
spotka w kolejnych częściach cyklu.
Washington
Poe, to detektyw, który przez kilka miesięcy był zawieszony w
swoich obowiązkach przez błąd w wykonywanej pracy. Wszystko się
zmienia i może, a nawet musi, wrócić do pracy, kiedy w śledztwie
okazuje się, iż seryjny morderca prawdopodobnie chce go dorwać.
Detektyw razem ze swoją nową wspólniczką, wyalienowaną i
potwornie inteligentną Tilly, zaczyna rozwiązywać zagadkę
zbrodni, tym samym coraz bardziej wystawiać się na świecznik
mordercy. Charakterystyczną cechą zabójstw jest ogień i
podpalenie, jednak ofiary, mężczyźni, wydają się w ogóle nie
mieć ze sobą nic wspólnego. Na początku nic się nie klei w
śledztwie, Poe i Tilly błądzą, a tym samym stoją w miejscu,
jednak kiedy tylko tropy zaczynają się łączyć, wiele może ich
zaskoczyć.
Poe
i Tilly to bardzo specyficzny duet, na pierwszy rzut oka nie pasują
do siebie i raczej nie wydaje się, aby mogli razem do czegoś dojść.
Jednak detektyw nawiązuje z dziewczyną dobry kontakt, jakby przy
niej był całkiem inny niż na co dzień. Bo dla reszty jest oschły
i wycofany.
Czytając,
a dokładnie – słuchając Witajcie w Puppet Show,
nie wierzyłam dokąd zmierza ta powieść. Kiedy wydaje się
bohaterom, że już są blisko rozwiązania, albo jakiegoś
konkretnego tropu, następuje totalne zamieszanie w fabule i
historii, a czytelnik dostaje bardzo głęboką książkę, a przede
wszystkim szokującą. I najgorszą rzeczą w powyższym tytule nie
jest palenie ciał mężczyzn, ale odpowiedzi na wiele kotłujących
się pytań.
W
związku z tym, że książkę słuchałam w formie audio, muszę
troszkę wspomnieć o lektorze. Pierwszy raz miałam do czynienia z
Wojciechem Mecwaldowskim w roli narratora właśnie, czuję się
ogromnie zaskoczona, bowiem jest to człowiek o milionie głosów.
To, jak oddawał styl i charakter bohaterów, było dla mnie
mistrzostwem.
Witajcie
w Puppet Show było dla mnie
świetną, aczkolwiek nieprzewidywalną przygodą. Słuchało mnie
się tej książki rewelacyjnie, zarówno dzięki idealnemu
lektorowi, jak i dobremu stylowi czy budowaniu historii przez autora.
Komentarze
Publikowanie komentarza
Dziękuję za przeczytanie mojej recenzji. ;)
Zachęcam do dyskusji na temat powyższego tekstu! *.*