To, że rzadko sięgam po polską
literaturę podkreślałam tutaj wiele razy. Fakt ten jest coraz mniej
aktualny. Wydaje mi się, że dwa ostatnie lata są przełomowe u
mnie w tym względzie i coraz chętniej jednak czytam naszych
rodzimych autorów i coraz mniej się zawodzę, i coraz bardziej
jestem w stanie wczuć się w akcję i klimat powieści. Wcześniej
nie umiałam czytać historii, która toczy się w Polsce, bo
wszystko wydawało mi się sztuczne. Trochę inaczej jest w przypadku
przygód pani Zofii Wilkońskiej z książek Jacka Galińskiego, bo
twórczość Galińskiego czyta się wyśmienicie, jednak... przygody
staruszki są odrealnione i niepowtarzalne.
Kilka miesięcy temu zdecydowałam
się na przeczytanie pierwszej w swoim życiu komedii kryminalnej i
nie wiedziałam z czym to się je, o co chodzi. Pierwsze strony (ze
sto parę nawet!) Kółko się pani urwało czytałam z
niedowierzaniem i niemałą irytacją na główną bohaterkę. No
cóż, jej charakter i sposób oceniania życia innych, nie wzbudziły
mojej sympatii na początku, po czasie się całe moje spojrzenie na
lekturę zmieniło. Kiedy tylko dowiedziałam się o nadchodzącej
kolejnej części z serii, nie mogłam się doczekać, a nowe
przygody pani Zofii w Komórki się pani pomyliły
towarzyszyły mi głównie w nocy podczas karmienia córki. Od
pierwszych stron zostałam wciągnięta w tę karuzelę śmiechu i z
każdym rozdziałem śmiałam się i nie dowierzałam coraz bardziej.
Ciężko opowiedzieć, co się
wydarzyło w powyższym tytule, bo działo się w nim naprawdę
wiele. Przede wszystkim, pani Zofia Wilkońska znowu ma do czynienia
z trupem, tym razem znalezionym w domu jej syna. Postanowiła znaleźć
winnego tego morderstwa, zwłaszcza że jej syn nie odbiera od niej
telefonów. W tej części, kobieta trafia do klubu nocnego, dostaje
propozycję pracy, a przede wszystkim – przekracza wszelkie
granice. No i najważniejsze, odkrywa nowe smaki orientalnych potraw.
„W
dzisiejszym świecie człowiek uczy się przez całe życie. Byłam
tego świadoma i bardzo pozytywnie nastawiona, chętna i otwarta. W
ramach nieustającej nauki poznałam dziś nowe słowo
>>konkurencja<<. Nie znałam się aż tak dobrze na
etymologii, ale na moje oko musiało wywodzić się wprost od słowa
>>skurwysyństwo<<”
Komórki
się pani pomyliły to naprawdę
absurdalna powieść, ale podobała mi się. Nawet zaczęłam się
zastanawiać, czy aby nie była to lepsza część od pierwszej, ale
jednak trudno je stopniować. Oby dwie są wyjątkowe i oryginalne.
Wejście w umysł staruszki, autorowi wychodzi znakomicie, a
dodawanie do tego niesamowitych przygód, jest wręcz odkrywcze.
Komedia kryminalna w takim wykonaniu to złoto. Sama jestem w szoku,
że taka niepozorna książka może wywołać tak wiele pozytywnych
wrażeń, a przecież do czynienia w niej czytelnik ma z trupami. To,
co bardzo podoba mi się w książkach Jacka Galińskiego, to
komentowanie świata i zachowań ludzkich przez panią Zofię. Jest
to dosadne i w punkt, a przy okazji irytująco zabawne.
Jeżeli
jeszcze nie znacie przygód tej starszej pani, to serdecznie zachęcam
do lektury. Może na początku będziecie zastanawiać się o
co w tym wszystkim chodzi, to
obiecuję, że pokochacie Wilkońską i jej stosunek do świata.
Nie przepadam za kryminałami, ale nie przeczę, że może być ciekawie :)
OdpowiedzUsuń