Na
temat autorek serii Dom Nocy pisałam przy okazji
niedawno recenzowanej przeze mnie książki: Kuszona.
Dlatego też, nie będę tutaj kolejny raz ich opisywała. Muszę
przyznać, że poprzednia część bardzo mnie zaskoczyła na samym
końcu, dlatego też tak szybko sięgnęłam po Spaloną.
Czy przyniosła mi tak dużo emocji jak tom VI?
Zoey
znalazła się w Zaświatach razem ze swoim ludzkim chłopakiem
Heathem. A za nią wyruszył duch samego Kalony. Kapłanka
pozostawiła swoje ciało na ziemii, a jej przyjaciele zastanawiają
się, jak poskładać jej rozbitą duszę i nie pozwolić na jej
śmierć. Stark, zaprzysiężony wojownik nastolatki ma wyrzuty
sumienia, że w momencie, kiedy nie mógł wyjśc na słońce, nie
obronił dziewczyny. Dlatego też, jego zadaniem okazuje się
uratowanie i poskładanie jej duszy. Ta misja jest trudna, zwłaszcza,
że jak dotąd nikomu nie udało sie tego dokonać. Czy ten młody
adept poradzi sobie? Czy Zoey pogodzi się ze stratą swojego
chłopaka i zechce wrócić do żywych?
"Niestety ignorowanie czegoś nie wystarczało, by to coś przestało być prawdą."
Ważną
kwestią w książce także jest fakt, iż Stevie Rae uratowała
Rephaima, który jest synem Kalony. W pewien sposób ten oto Kruk
Prześmiewca staje po stronie dziewczyny, a do tego pomaga jej w
trudnych chwilach, zwłaszcza, kiedy Czerwona Kapłanka dowiaduje się
o tym, że jej najlepsza przyjaciółka może umrzeć w przeciągu
kilku dni. W Tulsie ma także inne problemy, tym razem związane z
czerwonymi adeptami. Nie wszyscy bowiem dokonali wyboru, aby powrócić
na tą dobra ścieżkę. Dziewczyna nie chce zabijać swoich
znajomych, ale z drugiej strony, są zagrożeniem dla mieszkańców.
"Czasem
nasze najgłębsze emocje różnią się jedynie dzięki temu, jacy
jesteśmy w głębi duszy. Pożądanie i empatia, poświęcenie i
obsesja, miłość i nienawiść: te uczucia są sobie niezmiernie
bliskie."
Spaloną
czyta się bardzo szybko, z resztą jak wszystkie dotychczasowe tomy.
Język jest bardzo przystępny, nawet dialogi nie denerwowały mnie
tak bardzo jak w przypadku poprzednich części. Jednak, mimo
wszystko, musiałabym tutaj stwierdzić, że w tej książce nie ma
za bardzo akcji, ani napięcia. Wszystko jest dość jednostajnie
napisane i nie wywoływało u mnie większych emocji. Autorki, co
widać, zmieniły swój sposób pisania, myślę, że idą ku
lepszemu. Jestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy Zoey i jej
przyjaciół. Cały czas podczas czytania wydawało mi się, że
pisarki nie do końca potrafią ukazać swoim odbiorcą samo zło.
Zło zazwyczaj jest takie... delikatne, takie, którego się nie da
przerazić. Może to tylko moje odczucie... Sami bohaterowie także
przestali mnie irytować. Afrodytę lubię jeszcze bardziej, ponieważ
pokazuje swoją ludzką stronę, taką, która ma uczucia. Wydawała
mi się momentami zagubiona, kiedy odkrywała nowe oblicze swojego
naznaczenia przez Nyks. Także moje pozytywne odczucia powędrowały
do samego Rephaima. Uwierzyłam, że może być dobry, chociaż
podejrzewam, że to tylko taki zamierzony zabieg, aby później
zaskoczyć czytelnika.
Reasumując,
muszę stwierdzić, że książkę czytało mi sie dość przyjemnie
i nie mam do niej większych zastrzeżeń. Tak naprawdę nie żałuję,
że dałam szansę tej serii. Co prawda nie jest najwyższych lotów,
ale potrafi urozmaicić czas, a także zaciekawić swoim pomysłem.
Mogę polecić wszystkim tym, którzy poszukują lekkiej lektury, w
sam raz na zbliżające się wakacje.
KSIĄŻKA Z PÓŁKI.
jestem już dawno po przeczytaniu tomu, który się ostatnio ukazał, tj "Przebudzonej"
OdpowiedzUsuńogólnie bardzo lubię tę serię, mimo niektórych jej niedociągnięć
pozdrawiam!
Aktualnie, na mojej półce czeka "Osaczona". Może sięgnę po nią w majowy weekend. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę serię chociaż dziwna jest :DD A Spalonej jeszcze nie czytałam i muszę kupić :^^
OdpowiedzUsuńTy tutaj o VII piszesz, a ja zakończyłam przygodę z tą serią na... drugim tomie chyba. Tak bardzo mnie zniesmaczyły dwie pierwsze części, że po więcej raczej nie sięgnę. Nawet jeżeli ludzie tak zachwalają. :)
OdpowiedzUsuńRaczej nie przepadam za tą serią, a mimo to czytam. Coś w niej musi być. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń