W krótkim czasie spotkałam się w dwóch książkach kierowanych do dzieci i młodszej młodzieży z osobami homoseksualnymi. I o ile mi tak wykreowane postaci nie przeszkadzają, a nawet nie zmieniają wartości książki, o tyle podejrzewam, że dla kogoś może być już w tym kłopot. Dlatego też zapytałam na swoim Instagramie czy jest to okej, a wynik ankiety mnie nieco zdziwił, bo była równość.
W momencie, kiedy w naszym kraju dzieją się, lekko mówiąc, krzywe rzeczy w związku z orientacją homoseksualną czy ideologią LGBT, miałam okazję w literaturze dla dzieci spotkać się ze śmiałymi poczynaniami autorów z orientacją seksualną ich bohaterów. Sama literatury młodzieżowej o tematyce LGBT nie czytam (chociaż mam w planie, póki co w tym roku przeczytałam Koniec gry Anny Onichimowskiej), wiem, że jest jej całkiem sporo i będę musiała przyjrzeć się jej bliżej. Czy taka literatura jest potrzebna? Każda literatura jest potrzebna, zwłaszcza ta poruszająca tematy odmienności, takiej literatury potrzebują ludzie, którzy się różnią, wyróżniają. Potrzebują oni wsparcia i zapewnienia, że wszystko z nimi jest dobrze.
Dzisiaj jednak wspomnę o tym, że w dwóch książkach, a dokładnie w Tajemnicy Wielkiej Stopy oraz w serii książeczek o Ivarze i jego Krainie Dinozaurów, znalazły się osoby homoseksualne lub potencjalnie homoseksualne. W przypadku Ivara, chłopczyk nie ma mamy, a przynajmniej nie ma o niej wzmianek, żyje sam z tatą. I jedna książeczka zaczyna się tak, że tata mówi mu dobranoc, a za drzwiami czeka drugi pan i na stoliku jest lampka wina oraz świeczka. Można wysnuć pewne wnioski, prawda? W Tajemnicy Wielkiej Stopy jest nieco inaczej, bo nauczycielka ma ekscentryczną żonę, jest to powiedziane wprost, czytelnik dowiaduje się tego od głównej, dwunastoletniej bohaterki. To, co mnie w tym przypadku urzekło, to sposób przekazania tej informacji. Był to po prostu fakt z życia nauczycielki, a w późniejszych scenach nie było nawet podejrzenia, że ktokolwiek z mieszkańców Sticky Pines miałby z tym jakikolwiek problem.
I to było piękne. Bez komentarzy, bez tłumaczenia, bez ładowania do głowy dziecka jakichkolwiek wizji świata, małżeństwa, związku czy, a przede wszystkim, myślenia.
Miłość to miłość.
I wydaje mi się, że tak powinno być w literaturze dla dzieci, dla młodszej młodzieży, aby dzieci za młodu oswoiły się z tą, brzydko nazwaną innością. Dla mnie to nie inność tylko naturalność. I jeżeli w naturalny sposób będziemy do tego podchodzić, bez spiny, a dziecku podczas lektury będziemy tłumaczyć różne rzeczy, na spokojnie i cierpliwie, nic złego w tym nie widzę. Nie ma jednego modelu rodziny. Nie ma jednego sposobu bycia i życia. Najważniejsze jest to, aby szanować siebie nawzajem.
Cieszę się, że znalazłam w tych dwóch książkach naturalność przedstawienia homoseksualizmu. Ważne i dość istotne w tym przypadku jest jednak to, że autorzy są zagraniczni, bo podejrzewam (choć mogę się mylić), że w naszym kraju jeszcze daleko do takiego przedstawienia świata, zwłaszcza w książkach dla młodziutkich czytelników.
Coraz więcej bajek, szczególnie skandynawskich porusza takie kontrowersyjne tematy. Kiedyś wpadła mi nawet w ręce bajka dla dzieci o... Aborcji.
OdpowiedzUsuń