Co? Po co w ogóle taki temat?
Nie jestem znawczynią romansideł. Nie jest to nawet mój ulubiony gatunek literacki. Ale wiecie co, wypowiem się. Nie znam się, ale się wypowiem. Bo mogę.
Nie da się ukryć, że od kilku lat na rynku wydawniczym pojawił się cały ogrom romansideł, a dokładniej nawet – literatury erotycznej. Kilka z nich przeczytałam i nie mogę zaprzeczyć, że potrafią one zaangażować czytelniczkę i wciągnąć w swój świat. Jednak nie o tym, czy taki typ literatury jest nam potrzebny chciałabym dzisiaj pisać.
Podczas czytania książki Falling fast, a wcześniej Jednak mnie kochaj i Tylko bądź przy mnie zaczęłam się zastanawiać nad tym, jak bardzo przez kilka lat zmienił się sposób opisywania scen erotycznych w książkach, w romansach, w literaturze, która chce nosić miano pięknej. Od kiedy zaczęły pojawiać się erotyki, autorzy (głównie autorki jak mniemam) zaczęli kombinować w swoich małych dziełach z opisami scen zbliżeń między bohaterami. Jest ich za dużo, albo są za obszerne. Albo, a nawet przede wszystkim… zbędne.
I tak właśnie było w podanych wyżej przeze mnie przykładach.
Wiem, że owe zbliżenia były istotne dla fabuły i tego w ogóle nie neguję. Ale czytając te książki, cieszyłam się, iż fabuła skupia się na rzeczach nieco ważniejszych niż zakochanie się w kimś. Są one o śmierci, o lękach i traumie. A w pewnym momencie zaczyna być tak soczyście w nich i intymnie, że czytelnika uszy pieką. I dla mnie nie mają takie sceny i wątki walorów, nie zachęcają do dalszej lektury, wręcz odrzucają i zniesmaczają.
I ja zastanawiam się wtedy po co? Po co niszczyć dobrą książkę w imię obszernych scen erotycznych? Czy nie da się wszystkiego opisać delikatniej, subtelniej i dać pole do popisu czytelniczce, niech sama dopowie sobie pewne sceny. Czy czytanie książek nie powinno pobudzać wyobraźni i kreatywności? ;)
A jeżeli ktoś chce poczytać nieco pikantniejsze historie, to nie brak aktualnie literatury erotycznej, więc wiadomo gdzie szukać innych, mocniejszych wrażeń.
Czy tylko mi takie rozbudowane sceny w nieerotycznych książkach przeszkadzają, a nawet sprawiają, że mój poziom zadowolenia lekturą maleje?
A może jestem zwyczajnie… dziwna?
Przeczytałam już troszkę książek kobiecych, romansów. Troszkę, nie za dużo. Zaczynałam od klasyki, czyli od Nicholasa Sparksa, poczytałam nieco Emily Giffin gdzie te uczucia są inaczej pokazane, a zbliżenia nie są nachalne. Są konieczne, ale nie są w rozbudowany sposób opisane. A te opisy scen erotycznych aktualnie mogą wprowadzić w zakłopotanie, zwłaszcza jak czytelniczka nie tego się spodziewała po lekturze.
A jeżeli ktoś chce poczytać nieco pikantniejsze historie, to nie brak aktualnie literatury erotycznej, więc wiadomo gdzie szukać innych, mocniejszych wrażeń.
Czy tylko mi takie rozbudowane sceny w nieerotycznych książkach przeszkadzają, a nawet sprawiają, że mój poziom zadowolenia lekturą maleje?
A może jestem zwyczajnie… dziwna?
Przeczytałam już troszkę książek kobiecych, romansów. Troszkę, nie za dużo. Zaczynałam od klasyki, czyli od Nicholasa Sparksa, poczytałam nieco Emily Giffin gdzie te uczucia są inaczej pokazane, a zbliżenia nie są nachalne. Są konieczne, ale nie są w rozbudowany sposób opisane. A te opisy scen erotycznych aktualnie mogą wprowadzić w zakłopotanie, zwłaszcza jak czytelniczka nie tego się spodziewała po lekturze.
A Wy jak macie?
Zgadzam się w 100% są niepotrzebne i psują wartość książki. Czytelnik ma swoją wyobraźnię i to powinno wystarczyć, ale ostatnio robi się taki chłam pewnie dla podniesienia popularności, bo już nie ma czym tego czytelnika zdobyć. Dlatego nie czytam romansideł, wolę coś ciekawszego :)
OdpowiedzUsuńRomansidła czasem są dobre. Sama raczej po nie nie sięgam, ale czasem się zdarza. Szkoda, że nieraz można się tak zawieźć wtrąceniem niepotrzebnych opisów scen.
UsuńJa nie lubię literackich pornosów (nazywam tak książki z bogato rozpisanym życiem erotycznym bohaterów), ale faktem jest, że cieszą się dużą popularnością w ostatnim czasie. Nawet w "zwykłej" literaturze obyczajowej coraz częściej wtykane są typowo erotyczne sceny dla "urozmaicenia".
OdpowiedzUsuńPóki co, w "zwykłej" obyczajówce się nie spotkałam z takim zabiegiem - ale nie czytam jej za dużo, więc miałam to szczęście...
Usuń