Cześć!
Skoro pierwszą połowę roku
mamy już za sobą, to nadeszła pora na małe podsumowanie
czytelnicze i wyłonienie tych książek, które najbardziej
przypadły mi do gustu w ostatnim czasie. Mój bilans na ten moment
nie jest wcale tragiczny, chociaż w pewnym momencie wydawało mi
się, że tak dobrze (jak na mnie!) nie będzie. Mam za sobą 31
pozycji, a kolejne 3 w trakcie lektury, a jakby się człowiek uparł,
to nawet 5...
Raczej nie czytam kilku książek
naraz, chociaż nieraz mi się to zdarzy. Pamiętajmy, że czytanie
ma być przyjemnością, a nie obowiązkiem, więc czasem warto
wachlować sobie tytułami. Aktualnie w słuchawkach mam dwa
audiobooki, jeden słucham sama, a drugi z mężem. Metro 2033
czytam powolutku, bo też tę lekturę dzielę z mężem; wczoraj
zaczęłam natomiast Kiedyś po ciebie wrócę, a na deser
zostawiłam sobie Tajemniczy ogród, który chciałam
przeczytać zawsze i znajduje się ten tytuł na mojej liście 100 książek, które chcę przeczytać, o której ostatnio Wam
pisałam.
Ale do brzegu...
Wśród tych 31 książek
znalazło się osiem, o których chciałabym dzisiaj wspomnieć
ponownie, a także odesłać Was do moich recenzji, bo o wszystkich
już pisałam na blogu, co u mnie jest … małą nowością. Jednak
o tym, że zdarza mi się zaniedbywać swojego bloga chciałabym
zapomnieć, bo mam nadzieję, że idzie małe odrodzenie i o
wszystkim co przeczytam znajdzie się chociaż krótka wzmianka
tutaj. Swoją listę podzieliłam na trzy główne kategorie, czyli
horror/kryminał, książki ważne – medyczne i życiowe, oraz
biografie. I faktycznie w tym roku skupiam się właśnie na tych
trzech kategoriach, chociaż na tej ostatniej najmniej, ale to będę
musiała zmienić. Odrzuciłam praktycznie literaturę lekką i
kobiecą, chociaż nie wątpię, że kiedyś jeszcze na taką będę
miała ochotę.
Po horrory sięgam zdecydowanie
za rzadko i to jest mój wielki błąd, który będę musiała
nadrobić. Na Inkuba skusiłam się całkiem spontanicznie, a
kiedy do mnie dotarł, to jego ponad 700 stron mnie lekko przeraziło,
ale nie dałam się i rozpoczęłam lekturę. Było warto, było
klimatycznie i intrygująco. Może książka nie wzbudziła mojego
wielkiego strachu, ale kilka razy miałam ciarki i złamane
serduszko.
W
tym przypadku została przeze mnie złamana zasada najpierw
książka, później film.
Ale nie żałuję, było warto. Film mi się podobał, chociaż
dopóki nie przeczytałam pierwowzoru, nie umiałam zbyt wiele na
jego temat powiedzieć. Historia jest ciężka i bolesna momentami,a
klimat w książce jest co najmniej specyficzny. Na pewno nie dla
każdego jest ta książka, bo jak ktoś lubi twardo stąpać po
ziemi, to może się w niej pogubić.
Niedawno całkiem głośno było
w Internecie o serialu TY, jednak ja się na niego nie
skusiłam, chociaż wiedziałam, że może mi się spodobać. Czasem
mam tak, że jak coś jest zbyt popularne, to ja po to nie sięgam.
Ale... kiedy tylko się okazało, że wychodzi książka, na której
podstawie powstał owy serial, to już się na nią skusiłam i nie
żałuję. Jest psychodelicznie i dziwnie. Główny bohater jest
creepy, a wydarzenia przerażają. Mieć stalkera to nic dobrego,
zwłaszcza takiego, który się zakochał. Grrr...
Aktualnie oglądam powoli serial,
więc niebawem na blogu opiszę swoje wrażenia z seansu!
Lubię i chętnie czytam książki
medyczne. Jest ich tak wiele na rynku, że aż nie wiadomo za którą
się zabrać, zatem jeżeli chcecie poczytać o ciekawym człowieku,
który ma wielkie serce do wykonywanego przez siebie zawodu lekarza,
to zachęcam do sięgnięcia po Kruche życie. W trakcie
lektury wrażeń i wzruszeń jest niemało, więc naprawdę warto ją
przeczytać, a dodatkowo, język jest świetny, jakby czytało się
książkę przygodową. Odsyłam do swojej recenzji.
Są takie książki, po które
sięga się niechętnie, albo dopiero wtedy, kiedy szuka się
pocieszenia. I taką właśnie książką jest Przerwane
oczekiwanie, po którą sięgnęłam w ważnym i smutnym dla
siebie momencie w życiu. Osobiście życzę Wam, abyście nigdy nie
musiały po taki tytuł sięgać, ale powiem Wam, że jest to
rzetelne źródło wiedzy i pocieszacz, bo czytelnik pozna historie
osób, które przeżyły stratę potomstwa. I nie chodzi o to, aby
siebie pocieszyć, bo inni mają gorzej, ale aby zobaczyć, że
nie jesteśmy sami w tym cierpieniu. Wartościowa i ważna, naprawdę.
Poprzedni
tytuł mówi o straconych ciążach, a ten natomiast o tym, jak
namieszać w życiu może chęć posiadania dziecka i starania o nie.
In vitro nie jest prostym tematem, ale Rozenek-Majdan ugryzła go w
bardzo przystępny, choć momentami bolesny sposób. Nie trzeba lubić
Perfekcyjnej,
ale warto sięgnąć po te rozmowy o in vitro, bo są one prowadzone
z wielu perspektyw i to ciężkie zagadnienie wydaje się dużo
prostsze dzięki tej książce.
Czy
czytanie biografii może być ciekawe? Śpieszę z odpowiedzią –
tak, może i ta spod pióra Isaacsona jest rewelacyjna. Książkę o
Leonardo da Vinci czyta się świetnie, szybko, jak najlepszą
powieść. A ponad 700 stron w ogóle nie jest odczuwalne, bo
podczas lektury czytelnik bawi się naprawdę dobrze.
Akurat tej książki słuchałam
i było to całkiem miłe przeżycie, bo zaangażowanie w produkcję
Agaty Kuleszy było dobrym wyborem. Słuchało się dobrze, jakby się
siedziało na herbatce z Michelle Obamą, która chce nam opowiedzieć
o sobie. Ciepła książka, serdeczna, chociaż ma też swoje
mroczniejsze momenty, zobaczcie sami.
I tak właśnie wygląda mój
ranking najlepszych książek do tej pory. Jestem ciekawa co
przyniesie druga połowa roku, chociaż wiem, że czytelnictwo u mnie
nieco spadnie, zatem jeszcze przez chwilę będę korzystała z
możliwości i nadrabiała lektury. ;) Trzymajcie kciuki.
A Wy co dobrego ostatnio
przeczytaliście? Zgadzacie się z moim rankingiem, a może któraś
z tych pozycji jest waszym rozczarowaniem? Dajcie mi koniecznie znać!
Kojarzę wszystkie z twoich najlepszych książek tego półrocza, ale żadnej jeszcze nie czytałam. Ja ostatnio zachwyciłam się Historiami podniebnymi Małeckiego (właściwie wczoraj), Verą, wcześniej książką Sofia albo początek wszystkich historii :)
OdpowiedzUsuń