Niedawno
czytałam po raz pierwszy książkę Stefana Dardy i była
intrygująca, i mnie zaciekawiła. W związku z tym postanowiłam
zapoznać się z kolejną jego twórczością, tym razem w duecie z
Magdaleną Witkiewicz. Pani Witkiewicz jest poczytną polską
autorką, pisze książki życiowe, kobiece i poruszające. Sama,
pominąwszy Cymanowski Młyn,
miałam okazję czytać jej trzy powieści, jednak na jej koncie jest
ich znacznie więcej.
Problemem
w duetach pisarskich może być to, że style się zleją, że nie
będziemy odróżniać tego, co dany pisarz wniósł do powieści. W
tym przypadku jest inaczej, bowiem od razu wiadomo, który autor był
odpowiedzialny za dany wątek. Stefan Darda wniósł mrok, tajemnicę
i niejednoznaczność, natomiast Magdalena Witkiewicz zajęła się
kobiecą stroną historii, relacjami międzyludzkimi. Na pierwszy
rzut oka Darda i Witkiewicz nie pasują do siebie, tworzą całkiem
różne książki, mają odmienne style, ale razem tworzą zgrany
zespół, taki nietypowy.
Cymanowski
młyn to thriller obyczajowy,
który zaskakuje i ani obyczaj ani thriller nie są oczywiste i
przewidywalne, są specyficzne. Przede wszystkim, książka zaczyna
się niewinnie. Małżeństwo Monika i Maciej przyjeżdżają do
Cymanowskiego Młyna na dwutygodniowy urlop. Zagadka tego wypoczynku
jest taka, że ktoś, nie wiadomo kto, podarował im voucher na
wyjazd. Monika i Maciej postanowili skorzystać z okazji i wyjechać
razem, bowiem przestali się dogadywać i zaczęli się oddalać od
siebie, on jest skupiony na pracy, a ona chciałaby czegoś więcej
od tego związku. Być może jest szansa, aby podczas pobytu w leśnej
głuszy nieco odpocząć, ogarnąć umysły i odbudować relacje.
Przeszłość
kobiety bardzo daje się we znaki, zwłaszcza kiedy poznaje ona syna
właściciela ośrodka, który przypomina jej i wyglądem i
zachowaniem, jej zmarłego narzeczonego, co nie pomaga w ratowaniu
kruchego małżeństwa pary. Cymanowski Młyn ma sporo tajemnic, tych
sprzed wielu lat i z niedawna. Jednak nikt nie wie, ile przeszłość
ma wspólnego z aktualnymi wydarzeniami i jak bardzo może wpłynąć
na teraźniejszość.
Z
powyższą książką zapoznawałam się w formie audio i muszę
przyznać, że słuchało się jej dobrze. Rozdziały Moniki były
czytane przez Martę Żmudę-Trzebiatowską, a te z perspektywy
właściciela Młyna – Filipa Kosiora. Te dwa głosy zgrały się
idealnie i dały mi dopełnienie do postaci wykreowanych przez Dardę
i Witkiewicz.
Do
pewnego momentu książka wydaje się zwyczajna, niczym nie różniąca
się od typowych obyczajowych książek dla kobiet, z romansem w tle.
Jednak im dalej historia się rozwija, tym więcej mroku się w niej
pojawia, coraz bardziej fabuła robi się nieprzewidywalna i ciężka.
Dla mnie, o wiele ciekawsza była właśnie ta druga część
książki, jej tajemniczość mnie pochłonęła i słuchając jej,
nie wierzyłam co autorzy (chociaż wierzę, że to głównie Stefan
Darda za tym stał) wymyślili. Strona obyczajowa była dla mnie
troszkę nudnawa, nie wnosiła niczego świeżego, a przynajmniej
nie robiła tego na pierwszy rzut oka, bo im dalej w las...
Uważam,
że Cymanowski młyn
jest ciekawą hybrydą gatunkową i autorską. Ma kilka słabszych
stron, ale w ogólnym rozrachunku wypada całkiem dobrze i mogłabym
go polecić zwłaszcza tym, którzy chcieliby dopiero zasmakować w
thrillerach, a dotychczas czytali same lżejsze książki. Pomimo
tego, że pan Darda robi świetną robotę i nadaje klimat powyższemu
tytułowi, wydaje mi się, że Cymanowski młyn
większe uznanie zdobędzie u damskiej części czytelników, a
szkoda.
Ogólnie na chwilę obecną nie wiem co sadzić o książce, nie wiem też czy ją wpisać na listę czytelniczą. Niby jestem nią zainteresowana, a niby nie :(
OdpowiedzUsuń