Chociaż
mój noworodek ma już
osiem miesięcy, skusiłam się na książkę położnej Izabeli
Dembińskiej Pierwsze chwile z noworodkiem.
Być może chciałam sobie skonfrontować to, co robiliśmy przy
małej, jak wyglądały pierwsze chwile w szpitalu, a być może aby
dowiedzieć się, że o czymś zapomnieliśmy. Zawsze jest przecież
dobry moment na naukę.
Tytuł,
o którym dzisiaj piszę, to kontynuacja serii Rodzić
można łatwiej. Pierwszej
części cyklu akurat nie czytałam, chociaż jestem teraz jej
ciekawa. Jestem ciekawa przede wszystkim stylu w jakim została tamta
napisana.
Pierwsze
chwile z noworodkiem to książka
o tym, jak opiekować się dzieckiem zaraz po porodzie. Autorka
porusza najważniejsze kwestie, wyprawkę, kąpiel, spacer, a także
szeroko karmienie dziecka. Nie zabrakło w niej informacji o
rehabilitacji dzieci czy ćwiczeniach dla mamy. Ogromny plus jest
tutaj ode mnie za rozdział o pierwszej pomocy, który jest napisany
bardzo delikatnie i spokojnie,
żeby nikogo nie przestraszyć tym, że dziecko może się zakrztusić
czy przestać oddychać. Co istotne, pierwsza część tej książki
obszernie traktuje o tym, co będzie się działo z dzieckiem zaraz,
w pierwszych chwilach po porodzie, jeszcze na sali porodowej, a
następnie położna wspomina o szczepieniach i badaniach jakie
maluszek ma w szpitalu.
Zdecydowanie
jest to książka warta uwagi i jako przyszła mama chciałabym ją
przeczytać, ponieważ zawiera ogrom merytorycznej wiedzy. Jest to
taki tytuł, który może uspokoić przyszłych rodziców, zwłaszcza
jeśli chodzi o to, jak w samym szpitalu opieka nad maluszkiem
wygląda.
Nie
da się ukryć, znaczną większość wiedziałam, ale były też
tematy dla mnie całkiem nowe jak na przykład rebirth,
o którym wcześniej w ogóle nie miałam pojęcia. Podczas zajęć w
szkole rodzenia otrzymaliśmy właśnie taką dużą wiedzę,
natomiast pozycja Pierwsze chwile z noworodkiem
może być uzupełnieniem podstawowych informacji o opiece nad
dzieckiem.
Książka
ma swoje minusy. Po pierwsze wspomnę tutaj o samej formie tej
pozycji, bo jest ona nietypowa, nie jak zwykły poradnik. Wydanie
jest bardzo kolorowe, strony różnie wyglądają, jakby były
kartkami z notatnika, jest kilka czcionek i ich duży format. Z
jednej strony szybko się czyta treść, ale z drugiej takie
natężenie kolorów, form i czcionek może zmęczyć. A przynajmniej
mnie troszkę męczyło. Po drugie, sama treść jest taka
bezosobowa. Brakowało mi kontaktu z położną podczas czytania
książki, bo dostałam suche fakty, bez żadnych emocji czy
komentarzy. Okej, może w dwóch miejscach jakiś smaczek od autorki
się pojawił. Liczyłam jednak na to, że położna Izabela
Dembińska przekaże wiedzę jako położna i matka dwójki dzieci.
Szkoda, że tak się nie stało. Po trzecie, rozdziały gościnne. Są
trzy rozdziały (albo część ich), których autorami są
specjaliści z danych dziedzin. I tak właśnie jest rozdział o
odruchach maluszka i ewentualnej wizycie z maluszkiem u osteopaty.
Jest przedstawiona sylwetka specjalisty, a następnie suchy tekst,
bardzo trudnym, specjalistycznym językiem napisany. Nie ma
wyjaśnienia, że ktoś inny podjął się tematu, nie ma też
konkretnego przejścia
z wkładu specjalisty do (ewentualnej) reszty pisanej przez położną.
I nie wiadomo, czy cokolwiek w tym rozdziale zostało przez nią
napisane akurat. Rozumiecie? Nie ukrywam, to dobrze, że do pisania o
niektórych rzeczach poproszono specjalistów z danej dziedziny.
Wiem,
powyższy akapit jest długi i wypunktowałam w nim minusy (z
subiektywnego punktu widzenia!) książki Pierwsze chwile z
noworodkiem. Mimo tych wad,
książka się broni sama w sobie, przede wszystkim merytoryczną
wiedzą, która tutaj jest najważniejsza. Tak jak wspomniałam,
chciałabym aby ten tytuł trafił do mnie przed porodem, żeby
uspokoić się, ewentualnie przygotować coś inaczej na przyjście
na świat dzieciątka.
Uważam,
że jest to książka warta uwagi. Na pewno będzie idealnym pomysłem
na prezent dla przyszłej mamy, aby ta ze spokojem i wiedzą
przetrwała dni w szpitalu i pierwsze chwile z noworodkiem w domu.
Ta mnogość kolorów i czcionek, którą zaliczasz na minus, może okazać się dużym plusem dla osób, które są wzrokowcami. Kiedy będą wracać do książki, być może łatwiej im będzie odnaleźć interesujący fragment...
OdpowiedzUsuńNo i ta "bezosobowość" dla mnie jest dużym atutem. :) Mnie osobiście bardzo drażnią w poradnikach właśnie takie osobiste, kumpelsko-przyjacielskie odautorskie wstawki do czytelnika.
Zauważyłam ostatnio, że dużo się pojawia na polskim rynku publikacji położnych. Ciekawy trend.
Bardzo fajnie, że tego typu literatura pojawiła się na naszym rynku. Będzie gotowy prezent gdy w gronie moich znajomych pojawi się przyszła mama.
OdpowiedzUsuń