Dawno
nie miałam tak, że kilka razy zaczynałam pisać o jakiejś
książce, że nie wiedziałam jak zacząć, że jakiekolwiek słowa
okazywały się bylejakie albo nie na miejscu. A pisząc o
książce Chiny 5.0 aż samo nasuwa się na klawiaturę
wspomnienie o COVID-19, jednak bardziej już o tymże wirusie nie
wspomnę tutaj, obiecuję. A Chiny bowiem mogą nas jeszcze nieraz
zaskoczyć, gdyż ICH celem jest zostanie potęgą.
Kai Strittmatter w swojej książce
Chiny 5.0 Jak powstaje cyfrowa dyktatura przytacza krótką,
ale bujną historię Chin. Nie ogranicza się jedynie do czasów
współczesnych, wspomina wiele rzeczy z przeszłości tego
czerwonego kraju, udowadniając poniekąd, że jest to kraj o
specyficznym podejściu do prywatności – a tak naprawdę do jej
braku. Lektura ta mnie przerażała, autentycznie byłam zszokowana
tym, co jest mi przedstawiane. Począwszy od dozgonnego panowania Xi
Jinpinga, przez zatajanie faktów i historii, aż do inwigilacji
mediów społecznościowych.
Wolność nie istnieje, jest
tylko kontrola.
Bardzo zaskakujące, można nawet
rzec, że pozytywnie, jest to, jak Chiny się rozwinęły, jak
zmieniły. Smutne jest to, że zostało to dokonane kosztem zwykłych
obywateli, których losem nikt się nie przejmował w trakcie rozwoju
kraju, licząc jedynie na oczekiwane efekty i korzyści. Aktualnie
jest on w czołówce jeśli chodzi o technologię. W Chinach mają
miejsca rzeczy, które można nazwać przyszłością, nie zawsze
jednak jest to wizja pozytywna. Punktowanie dokonań obywateli,
inwigilacja i ograniczenie dostępu do globalnego Internetu nie
brzmią zbyt dobrze, prawda?
Książka Chiny 5.0 jest
bardzo specyficzna. Czytało mi się ją mieszanie. Raz była jakaś
taka drętwa i toporna. Innym razem natomiast czytało się ją
wyśmienicie, zwłaszcza jeżeli chodzi o część o sztucznej
inteligencji czy właśnie systemie oceniania obywateli. Mam
wrażenie, że autor chciał bardzo dużo rzeczy zawrzeć w swojej
książce, przez co zabrakło jej lekkości. Absurdalnie też, pomimo
tego, że jej polska premiera miała miejsce miesiąc temu, miałam
wrażenie, że potrzeba jej aktualizacji. Brakuje jej informacji z
końca 2019 roku albo początku 2020, bo w wielu kwestiach autor
pisze, że są plany, aby coś się wydarzyło w 2020 roku. I jest
owy rok, a nie wiadomo czy plany zostały dopełnione. I chyba to
jest taki tytuł, który powinien mieć aktualizację za rok – dwa.
Czy polecam? Zawsze będę
polecała książki, które otwierają oczy na rzeczy, do których
dotychczas podchodziło się stereotypowo, które poruszają
kontrowersyjne ale ważne tematy. I jedną z takich książek jest
zdecydowanie ta Kaia Strittmattera. I pomimo tego, że sama nie umiem
o niej rzetelnie napisać, że powyższe zdania to jeden wielki
chaos, to uwierzcie, warto po nią sięgnąć, bo po lekturze Wasze
spojrzenie na Chiny będzie zupełnie inne.
Wolę nie czytać i się nie nakręcać. Wystarczy że u nas rządzi psychopata.
OdpowiedzUsuńMocne słowa ;)
OdpowiedzUsuńZ całą pewnością sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuń