Mogłoby
się wydawać, że to idealne małżeństwo. Dzieci zostawili z
nianią, a sami na weekend wyjeżdżają do swojego domku
wypoczynkowego w spokojnym, małym miasteczku. Ma być miło i
romantycznie. On przygotował na drogę playlistę z ich piosenkami,
a na miejscu dla żony ma niespodziankę. Mogłoby się wydawać, że
to idealne małżeństwo.
Thrillery
psychologiczne, to gatunek, który sobie niezmiernie cenię. Lubię,
kiedy autor bawi się z czytelnikiem, kiedy bardzo powoli odkrywa
przed nim kolejne karty i szokuje tajemnicami bohaterów. I nie
inaczej jest w książce Ten jeden dzień. Kaira
Rouda pisze w nieco leniwy, ale jednocześnie elektryzujący sposób.
Już od początku odbiorca nie lubi głównego bohatera i narratora,
melomana Paula. Czuje się do niego pewną odrazę, która z biegiem
fabuły jest jak najbardziej uzasadniona.
Oprócz
trudnego w odbiorze Paula, na kartach tej powieści mamy kobietę,
Mię. Na pierwszy rzut oka jest ona nijaka, nieco denerwująca, ale
później jednak nabiera się do niej sympatii. Jak można
wywnioskować z tytułu, akcja książki toczy się w jeden dzień i
noc, a dodatkowo, praktycznie występują w niej tylko dwie postaci,
z czego zaledwie jedna jest narratorem.
Czyta
się lekko, fabuła wciąga zwłaszcza wtedy, kiedy kurtyna złudzeń
o idealności małżeństwa opada. Czytelnik może jedynie próbować
snuć teorie o zamiarach męża oraz o dalszym rozwoju wydarzeń.
Autorka potrafi trzymać swoich odbiorców w niepewności i
zaskakiwać.
Reasumując,
jak można wywnioskować z poprzednich akapitów, książka Ten
jeden dzień przypadła mi do
gustu i wierzę, że innym fanom gatunku też przypadnie. Kaira Rouda
włożyła wiele pracy w to, aby jej powieść nie była płaska
tudzież szablonowa, stworzyła też bohatera przyprawiającego
czytelnika o ciarki.
Dobra!
Już się nie rozpisuję, bo musicie przeczytać to sami. ;)
Mam w planach tę książkę. 😊
OdpowiedzUsuń