Kto
powiedział, że w lutym nie można czytać książki świątecznej?
W związku z tym, że w ferworze przeprowadzkowym Dziadek do Orzechów
zniknął w którymś z pudeł, dopiero niedawno zabrałam się za
lekturę. Wykorzystałam do tego piękną zimową aurę i nieraz
smutną, bo jesienną. W każdym razie, próbowałam wczuć się w
klimat.
Nigdy
wcześniej nie czytałam Dziadka do Orzechów, jednak myślałam, iż
chociaż pobieżnie jestem z tą historię zaznajomiona, a to ze
względu na znajomość Disneyowskich wariacji na jej temat. Byłam w
błędzie, nie znałam tej opowieści w ogóle.
Jest
to klasyka powieści świątecznych, powinna być ciepła i radosna.
Ale to tylko oczekiwania mojej wizji na temat tego typu historii. Jak
dla mnie, Dziadek do Orzechów E. T. A. Hoffmana, to trudna książka,
której małym dzieciom bym nie czytała, bo mimo wszystko dużo w
niej brutalności. Dzieci, Klara i Fred dostają górę prezentów na
święta, a jednym z nich jest tytułowy Dziadek do Orzechów, który
szczególnie do gustu przypadł dziewczynce i postanowiła się nim
zaopiekować i wprowadzić do swojego królestwa lalek. Jakie było
jej zdziwienie, kiedy okazało się, że wszystkie jej zabawki
ożywają i przeprowadzają bój z myszami.
Brzmi
absurdalnie, prawda? Cała książka właśnie taką jest, nieco
absurdalna i dziwna. Jednak czułość Klary to wszystko
rekompensuje, zwłaszcza, że reszta bohaterów książki, raczej do
miłych nie należy, tylko do oschłych i nieprzyjemnych. Rodziców
dziewczynki w ogóle nie polubiłam, a jej brat, Fred, miał swoje
dobre momenty w książce. Najdziwniejszą postacią jest natomiast
ojciec chrzestny, stary sędzia, który ma wielkie zdolności
manualne i jest mistrzem w naprawianiu zegarków. Nie wiedziałam jak
do niego podejść, czy bardziej z przymrużeniem oka, czy raczej na
poważnie. Chociaż cała ta powieść musi zostać odebrana z
przymrużeniem oka na niektóre absurdy i relacje międzyludzkie.
Oczywiście należy wziąć poprawkę na tę historię, ponieważ
została napisana już jakiś czas temu, w innych czasach i w innych
uwarunkowaniach kulturowych.
Czytanie
Dziadka Orzechów było dla mnie ciekawym przeżyciem, miło było w
końcu poznać tę klasyczną opowieść świąteczną i zobaczyć,
że warto bezinteresownie pomagać innym, którym nikt nie chce
pomóc.
Książka
ta została pięknie wydana przez Wydawnictwo MG, i na pewno będzie
świetnym prezentem na święta i nie tylko. Bo jest to historia,
którą warto czytać nie tylko w tym magicznym, grudniowym czasie.
Jeszcze nie czytałam ,,Dziadka do orzechów", ale mam w planach ;)
OdpowiedzUsuń