IVO VUCO | SYNONIM ZŁA | WYDAWNICTWO BELLONA
Czasami jest tak, iż książka, która nie zachęca nas do siebie
swoją okładką, okazuje się naprawdę ciekawą lekturą. I tutaj
nasuwa się bardzo ważne stwierdzenie, że nie ocenia się książek
po okładce. I słusznie. Jednak jeżeli chodzi o Synonim zła,
mam mieszane odczucia. Z jednej strony już od początku ten tytuł
wydał mi się intrygujący, z drugiej – momentami irytował mnie
główny bohater.
Ivo Vuco napisał naprawdę
wciągającą książkę, w której każdy kolejny rozdział stawał
się coraz bardziej niebezpieczny i zawrotny. Bartek, główny
bohater, opowiada swoją życiową historię z więziennej celi,
gdzie czeka na karę śmierci. Marzył on o wyjeździe do USA, a
dokładnie do Nowego Jorku. Swój cel osiągnął. Na miejscu zawarł
kilka znajomości i przyjaźni, a także i przede wszystkim, poznał
miłość swojego życia – Susanę. Pewnego dnia otrzymał
propozycję pracy. Miałby bowiem pomagać ludziom uzyskiwać
fundusze z ubezpieczenia swojego "skradzionego" auta.
Przystanął na to, czym rozpoczął swoją przestępczą
działalność.
Wbrew pozorom, książka przez
większość rozdziałów nie jest brutalna, ani nie pokazuje za
bardzo przestępczej strony Nowego Jorku. Wręcz przeciwnie, pokazuje
przyjaźń oraz wielką miłość Bartka do Susany, swojej partnerki.
To właśnie oczami Bartłomieja Shmidta czytelnik obserwuje historię
zawartą na łamach tejże lektury. Widzi on chłopaka chcącego
spełnić swoje marzenia i za wszelką cenę wyjechać za wielką
wodę i ułożyć sobie życie idealne. Później dostrzega on
przemianę chłopaka w mężczyznę zaradnego i niebojącego się
niczego, kochającego i ceniącego przyjaźń. A następnie wszystko
się zmienia i nabiera tempa, aby wprowadzić najniebezpieczniejszą
i najważniejszą rozgrywkę w tej powieści.
Gatunkowo jest to dla mnie obyczaj
z mocnymi wątkami sensacyjno – kryminalnymi, przeobrażający się
w końcowym rozrachunku w dość konkretną sensację. Momenty
niektóre są zbyt zwyczajne, trochę takie przegadane. Zamieniają
się one nagle w coś emocjonującego, by za chwilę stracić to
napięcie. To istna sinusoida zdarzeń. Synonim zła
jest książką, do której ciężko jest mi przypisać jedną
konkretną opinię. Z jednej strony mnie wciągnęła i byłam
ciekawa jak potoczyły się losy Bartka i dlaczego został skazany na
karę śmierci, a z drugiej bardzo mnie on irytował, a raczej jego
kreacja. Główny bohater jak dla mnie został przerysowany i
wyidealizowany, i nadano my zbyt wiele cech superbohatera. Chciał
pomóc każdemu, nagle umiał wszystko, a także powierzano mu
najtrudniejsze zadania. Uważam także, iż jeden wątek powinien
zostać pominięty, gdyż nie wnosił niczego do całej akcji, był
nieco nudny, a jedynym jego zadaniem było pokazanie jakim
szlachetnym człowiekiem jest Bartek. Mam konkretnie na myśli akcję
z World Trade Center. Z pewnością dużą zaletą książki są
język i narracja. Oba te aspekty są proste i naturalne, dzięki
czemu powieść czyta się dość szybko.
Całość wywołuje we mnie
przyjemne odczucia. Pomimo rzeczy, które mnie nieco denerwowały
podczas lektury, muszę przyznać, iż autor stworzył zagmatwaną
historię zarówno gangsterską, polityczną czy po prostu
przestępczą. A to wszystko wplótł zgrabnie w opowieść zwykłego
człowieka, którego marzeniem było wyjechanie do Nowego Jorku.
Za książkę dziękuję:
To chyba nie jest książka dla mnie. Nie przepadam za tymi gatunkami. Co do okładki to masz rację, że raczej nie przyciąga.
OdpowiedzUsuńKażdy czyta coś innego. Co do okładki, to nie przyciąga, jednak po przeczytaniu tej lektury, ma ona większe znaczenie i dopiero wtedy przyciąga wzrok. ;)
UsuńNie wiem, czy sięgnę po tę książkę, z jednej strony bym się za nią zabrała, a z drugiej jakoś mnie nie przyciąga, zobaczymy :)
OdpowiedzUsuńNie wszyscy muszą sięgać po to samo. ;)
Usuńświetna książka... wciąga i zmusza do refleksji :)
OdpowiedzUsuń