Temat
pójścia 6-cio letnich pociech do pierwszej klasy podzielił Polskie
matki. Jedne bez wahania już teraz puszczają swoje dzieci do szkoły
wcześniej, inne natomiast chcą jak najdłużej trzymać je w
dziecięcej niewiedzy. Ale czy rok krótszego, beztroskiego
dzieciństwa coś zmienia? Jak można wywnioskować po reakcjach
rodziców, znacząco tak.
Od
1 września 2014 r. w szkolnych ławkach, obok dumnych siedmiolatków
zasiądą dzieci sześcioletnie urodzone pomiędzy styczniem a lipcem
2008 roku. Jest to kolejna zmiana rządu w tej sprawie, a rodzice
mają nadzieję, że już ostatnia. Zastanawiające jest tutaj jedno,
co się stanie z dziećmi z drugiej połowy roku, kolejny raz będą
musiały uczęszczać do zerówki?
Matki
i ojcowie na forach Internetowych dyskutują na temat tego, kto ma
decydować o losach ich pociech. „Najpierw
trzeba zapytać doświadczonych nauczycieli, dostosować program,
unowocześnić sale, przebadać dzieci pod względem emocjonalnym,
zbadać iloraz inteligencji. Program jest za trudny, sale za małe."
- pisze
ala
na
stronie szkola.wp.pl. Rok, to dla tak małych dzieciaczków bardzo wiele. Duża jest przepaść intelektualna między sześciolatkiem a siedmiolatkiem. Ale wszystko jest również kwestią spojrzenia na sytuację. Osobiście uważam, że to, czy dany przedszkolak nadaje się już do zasiadania w szkolnych ławach, jest sprawą indywidualną. Jeden sześciolatek będzie lepiej dostosowany do rozpoczęcia swojej edukacji, bo sam będzie na wyższym poziomie intelektualnym, łatwiej będzie chłonąć wiedzę i ogólnie wszystkiego uczył się szybciej. Jego rówieśnik natomiast nie będzie do końca zainteresowany czytaniem czy pisaniem, a bardziej zabawą. Środowisko domowe nas kształtuje i tutaj duży wpływ mają rodzice na to, czy dziecko będzie w stanie poradzić sobie z tak ogromnymi zmianami w jego życiu. Również przedszkola potrzebują pewnych zmian w systemie, aby umiejętnie przygotować swoich wychowanków do pójścia w dalszą drogę. Szkoły podstawowe także muszę bardziej dostosować klasy dla mniejszych uczniów.
Należy
w tym temacie zaznaczyć, że w innych krajach na całym świecie,
całkiem normalne jest to, że dziecko 6-cio letnie uczęszcza do
pierwszej, a w niektórych przypadkach, nawet do drugiej klasy szkoły podstawowej. Wydaje
się, że tylko w Polsce ustawa ta nie chce zyskać aprobaty ze
strony rodziców, zwłaszcza że kilkakrotnie była już zmieniana. Według mnie, nie każde 6-cio letnie dziecko nadaje się jeszcze do tego, aby móc iść do szkoły. Sądzę, że za kilka lat, wszystko nabierze odpowiednich kształtów i bez żadnych obaw będzie można swoja pociechę do szkoły.
Ciężko
stwierdzić, gdzie znaleźć złoty środek zaistniałej sytuacji.
Ciężko stwierdzić po której stronie jest prawda. Pozostaje tylko
nadzieja, że za kilka lat temat nie będzie już tak kontrowersyjny
i przestanie kłócić ludzi.
Posyłanie 6-latków do szkoły jest dla mnie poronionym pomysłem i nikt nie skłoni mnie do zmiany swojego stanowiska. Całe szczęście ta zmiana nie objęła mojego 6-letniego brata, który może nacieszyć się jeszcze dzieciństwem pozbawionym szkolnych obowiązków, chodząc do przedszkola, a nie do szkoły.
OdpowiedzUsuńDlatego piszę, że posyłanie dzieciaków wcześniej do szkoły, to sprawa indywidualna. Moja siostra posłała swoją córkę jako sześciolatka do pierwszej klasy i Emilia kocha chodzić do szkoły i świetnie sobie radzi.
UsuńAle jeżeli rodzic chce rok dłużej pozostawić swoją pociechę w beztrosce - to bardzo dobrze ;)
Po praktykach w przedszkolu zauważyłam, że spora liczba dzieci, które będą szły od września tego roku do 1 klasy nie są na to gotowe. Tak jak napisałaś powinno to zależeć od indywidualnej decyzji rodziców i nauczycieli przedszkolnych. Każde dziecko jest inne i nie można decydować, że dzieci urodzone do lipca do szkoły jako 6-latki pójdą, a te urodzone później już nie. Z praktyk szkolnych zauważyłam, że placówki nie są przygotowane na przyjęcie tak małych uczniów.
OdpowiedzUsuńNiestety muszę sie z Tobą zgodzić. Dzieci z przedszkoli nie wychodzą przygotowane odpowiednio do pójścia do szkoły, tak samo szkoły nie sa przygotowane na mniejsze dzieci... A szkoda.
UsuńJa nie widzę nic złego w wysyłaniu dzieci 6-cioletnich do szkół, oczywiście pod warunkiem, że szkoły będą na to przygotowane. Przykład z innych krajów europejskich (W. Brytania np.) pokazuje, że dzieci wcale na tym nie cierpią. A poza tym, dla wielu dzieci szkoła to nowa przygoda, okazja do rozwijania zainteresowań, poznawania świata... Wydaje mi się, że to lepsze, niż siedzenie w domu z bezrobotną matką / zmęczoną babcią / nianią, której nic się nie chce albo chodzenie do przedszkola, w którym takie dziecko wielokrotnie już się nudzi... Może zmienię zdanie, jak sama będę mieć dzieci, ale swojej szkoły nie wspominam, jako traumy.
OdpowiedzUsuńWidzę po mojej siostrzenicy, że wysłanie jej o rok wcześniej do szkoły było strzałem w dziesiątkę i nie uważam, że skrócono jej jakoś dzieciństwo. Na tym etapie edukacyjnym nie ma wielu zadań domowych i ma czas na zabawę jeszcze.
UsuńMój 6-letni brat już umie czytać i pisać, chociaż ja w tym wieku dopiero uczyłam się tego w zerówce. Mimo tego nie posłaliśmy go do pierwszej klasy. Dlaczego? Nasza sytuacja zmusiła nas puścić go do przedszkola, odkąd skończył 7 miesięcy, więc łatwo policzyć, że wiele lat już ma obowiązek rannego wstawania i chodzenia do przedszkola. Jakby nie było - owa sytuacja uszczknęła mu spory kawałek beztroskiego dzieciństwa związanego z wstawaniem, o której się pragnie, bawieniem się (bo teraz w przedszkolach dzieciaki więcej siedzą w ławkach i robią zadania, niż bawią się...) i tymi podobnymi wspaniałościami, jakich ja oraz moja siostra doświadczyłyśmy. Jakby nie patrzeć, przedszkole to też obowiązek, jeśli dziecko do niego chodzi, ale odrobinę mniejszy niż szkoła, dlatego rodzice postanowili (z czym w zupełności się zgadzam), aby Mateusz mógł jeszcze posiedzieć w przedszkolu ze znajomymi paniami oraz swoją grupą, z którą jest od maluchów. Tym bardziej, że urodził się pod koniec października, a u małych dzieci widać różnicę, nawet w przypadku kilku miesięcy.
UsuńFaktycznie, Twój braciszek kilka ładnych lat spędził w przedszkolu, oczywiście nie wydaje mi się, żeby było to coś złego. W przedszkolach ma kontakt z rówieśnikami i równiez sie bawi i może to wpłynąć na niego bardzo dobrze. Uważam, że dobrze, iż jeszcze rok został w przedszkolu, zwłaszcza, że urodził się końcem roku. Podoba mi się rozdzielanie rocznika na pół, bo kilka miesięcy u takich maluszków, to ogromny przeskok wiekowy...
Usuńmyslę, że to nie powinien być obowiązek, lecz wybór
OdpowiedzUsuńW jakiś sposób tak, powinien być to wybór. Chociaż jak placówki będą lepiej dostosowane do młodszych dzieci, to nie będzie żadnego strachu przed tym, aby dzieciaczki puścić rok wcześniej do szkoły.
UsuńW naszym parlamencie nie szanuje się ani opinii rodziców, którzy zebrali prawie milion podpisów jako sprzeciw ustawie, ani głosów ludzi "oddolnych". To, że jest to chory system wiem od samego początku. Mój starszy syn poszedł normalnym trybem do pierwszej klasy, czyli jako siedmiolatek. Młodszy urodził się w czerwcu 2008 roku, więc już niestety tego wyboru nie będę miała jako matka, by go nie puścić do szkoły. Dlaczego?
OdpowiedzUsuńMieszkamy na wsi. Szkoła znajduje się we wsi gminnej. Nasze dzieci dojeżdżają do szkoły szkolnym autobusem. Wstają codziennie o szóstej rano, a niekiedy nawet wcześniej, by móc zdążyć zjeść jakieś kanapki, ubrać się i pójść 1,5 km na przystanek. Nie wiem, jakimi statystykami owi mądrzy posłowie się sugerują. Zapraszam ich do naszej szkoły wiejskiej i niech sobie zobaczą, czy nasza szkoła jest super przygotowana i przystosowana, by tak małe dzieci zaczęły edukację, jako pierwszoklasiści. Ciężkie plecaki, zagubienie na korytarzach, po których jeszcze grasują gimnazjaliści. A mówienie o tym, że szkoły muszą być przygotowane, że są szafki w klasach na niepotrzebne podręczniki, by ich w kółko nie nosić - to wymysł ludzi, którzy musieli się czymś wykazać, by zapunktować i dostać premię. Chory system i chorzy ludzie, którzy go wymyślili. Rzeczywistość jest zupełnie inna. Ci ludzie nawet nie umieją słuchać nas zwykłych, szarych ludzi. Tylko stale się nakazuje co ma być, płacić i płakać. Tak samo, jak wpadli na "piękny" pomysł bezpłatnych przedszkoli! Szkoda słów i nerwów.
Polska rzeczywistość.
Sytuacja, którą przedstawiłaś, powiem szczerze, jest dla mnie szokująca. Ale właśnie tak jak wspomniałaś, ministerstwo nie schodzi niżej i nie widzi, jaka jest faktyczna sytuacja w szkołach czy ogólnie jaka wygląda dojazd do szkoły. A niewątpliwie jest ciężki dla takiego maluszka z ciężką torbą i muszącego drałować kilka ładnych kilometrów. Powiem tak, w tamtym roku do nas do szkoły i przedszkola miała przyjechać pani minister. Nie przyjechała, chociaż cała uroczystość została przygotowana łącznie z występami dzieci. Nic nie powiedziała, że nie przyjedzie, tylko wysłała jakiegoś swojego asystenta. Ta sytuacja tylko pokazuje, jak góra szanuje dół. ...
UsuńTo rodzice powinny wybierać, kiedy ich dziecko idzie do szkoły. Chociaż ja i tak jestem przeciwna. Takie dzieci potrzebują jeszcze zabawy, a nie siedzenia w szkolnych ławkach.
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od dziecka, jedno będzie bardziej przygotowane do pójścia do szkoły, drugie mniej. Lepiej, gdyby to był wolny wybór, a nie konieczność.
UsuńCiekawe jakoś, że w innych krajach nie ma tego problemu. Polskie szkoły nie są przystosowane dla dzieci w żadnym wieku, więc lepiej jak najdłużej niech siedzą w domu, bo jeśli z niego czegoś nie wyniosą to ze szkoły na pewno nie.
OdpowiedzUsuńU mnie nowa notka. Zapraszam!
U nas jest to duży przeskok, dlatego jest to kontrowersyjny temat. Dlatego posyłanie dzieci do szkoły w wieku sześciu lat powinno być indywidualna decyzją rodzica.
UsuńPozdrawiam
Wielokrotnie miałam kontakt z osobami z mojej rodziny, którzy szkołę zaczęli rok szybciej i wcale nie czuli się tym faktem pokrzywdzeni. Prawda jednak jest taka, że nasi wspaniali rządzący chcą nas na siłę dostosować do europejskiego poziomu, prawda jednak jest taka, że jesteśmy daleko w tyle - bo ta szkolna, Polska rzeczywistość bywa bardzo trudna. Ja miałam akurat szczęście ze szkołą podstawową bo była blisko, spokojnie mogłam się wysypiać jednak już wtedy istniał problem zbyt ciężkich plecaków. Później nadeszło gimnazjum, czas zrywania się bladym świtem na autobus, w liceum musiałam wstawać niekiedy po 5 żeby zdążyć ze wszystkim. Taka już jest ta smutna prawda, że wszyscy chcą dzieciaki pchać do szkoły jak najszybciej, tylko często nikt nie liczy się z tym, że szkoły nie są na to przygotowane a sytuacja w mniejszych miejscowościach bywa trudna głównie przez dojazdy.
OdpowiedzUsuńPodobne zdanie mam na temat nowej podstawy programowej okrajanej z roku na rok coraz bardziej. Przeglądając książki kuzyna cieszę się, że sama zaliczam się do starego.
Do gimnazjum chodziłam na nogach około 1,5 kilometra, także nie było jakiejś tragedii. Dopiero w liceum musiałam wstawać o 6, żeby na 7 iść na autobus. Miałam fatalny dojazd do liceum niestety.
UsuńMoim zdaniem powinno się zorganizować maluszkom [i nie tylko!] dojazd do szkoły, bo zwłaszcza na wsiach jest problem z tymi kilometrami. A o ciężkich plecakach, to już szkoda gadać, codziennie tyle książek trzeba nosić, strój na wf, angielski, religia... Po prostu koszmar!
Ciężko mi się w tej sprawie wypowiedzieć. Ja nie chodziłam do przedszkola, zerówkę miałam w szkole, w której mieściła się również podstawówka i gimnazjum. W wieku tych sześciu lat już normalnie czytałam, chodziłam do biblioteki szkolnej, więc patrząc na siebie mogę powiedzieć, że nie zrobiłoby mi to większej różnicy. Znam też wiele osób, które do szkoły poszły rok wcześniej i nie odstawały od reszty. Jednak nie jestem rodzicem i nie jestem w stanie spojrzeć na to z tej perspektywy.
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od dziecka i sytuacji jaka jest. Również znam osoby, które poszły wcześniej do szkoły i nie odstawały od grupy, jednak trzeba pamiętać, że był to indywidualny wybór rodziców, a dzieci przechodziły różne testy sprawdzające. A teraz wszystkie dzieci się wrzuca do jednego worka...
UsuńJa uważam, że dzieci w tym wieku jeszcze nie są przygotowana do siedzenia w ławkach przez 45 minut :/ Miało być połączenie zabawy z nauką, a w rzeczywistości jest inaczej. Wiem, bo byłam już na takim zebraniu i w ostateczności posłałam swoje dziecko do zerówki. Dobrze, że miałam jeszcze ten wybór
OdpowiedzUsuńOwszem, nie ma żadnego połączenia zabawy z nauką, tylko sama nauka i obowiązki. Wiem, bo siostrzenica poszła rok wcześniej do szkoły, ale ja uwielbia...
Usuń