„Życie to śmieszna sprawa. Gdy realizujemy nasze marzenia, rzuca nam ono kłody pod nogi, a my pytamy, dlaczego. Życie sprawia, że obrana przez nas droga wydaje się nie do przejścia, a my pytamy, dlaczego. Życie stawia nad pod ścianą, a my pytamy dlaczego. Moja odpowiedź na pytanie o powód tego stanu rzeczy jest następująca: Życie zmusza wszystkich marzycieli do wytrwałości. Wytrwałość czyni nas bardziej skutecznymi. Sprawia, że łatwiej pokonujemy kolejne przeszkody. Życie nie działa przeciwko nam – działa na naszą korzyść. Każda trudność zmusza nas do przejścia na wyższy poziom. Wymaga od nas ewolucji. Każda przeszkoda zbliża nas do doskonałości” *
Są takie książki, w których autorzy chcą przekazać dużo (czasem za dużo) i wybierają nieodpowiednią formę, za bardzo kombinują, albo chcą wyjść na wyluzowanych. Dzisiaj troszkę Wam napiszę o książce Bogate dzieci. Przewodnik dla mądrych rodziców Toma Corleya, z którą mam ogromny problem.
Już w trakcie lektury kilka razy sprawdzałam, czy na pewno opis tego tytułu, tytuł i treść się zgadzają i idą ze sobą w parze. Bowiem książka ta nie ma nic wspólnego z poradnikiem dla rodziców, jest opowieścią autora o tym, jak spędził najlepsze wakacje w swoim życiu u dziadka. Ów dziadek nauczył swojego wnuka dysponowania swoimi pieniędzmi, sumienności i pracowitości. I o tym jest ten tytuł, o owocnych w naukę wakacjach dwunastolatka oraz o wielu przygodach, które ten przeżył przy okazji. Autor opisuje każdy tydzień i każdą lekcję odebraną od dziadka, skrupulatnie przepisuje swoje zapiski z notatnika, który prowadził właśnie we wspomniane wakacje.
Nie ma w Bogatych dzieciach żadnych (albo prawie żadnych) wskazówek jak rodzic miałby swoje dziecko nauczyć oszczędzania czy dobrych nawyków zarówno związanych ze zdrowym trybem życia jak i chęcią poszerzania wiedzy w różnych dziedzinach. Są w książce opisane dni i lekcje pobrane przez dwunastolatka, które raczej nie są przełożone na narrację dla czytelnika.
Z drugiej strony, sama treść, a raczej przekaz, na którym zależało autorowi (a przynajmniej domyślam się, że mu na tym zależało!) został ujęty w tej książce, ale jest to coś, co sam dorosły może się uczyć, a potem tę wiedzę może przekazywać dalej, na przykład swoim dzieciom. Ciężko jest mi opisać to, czego się spodziewałam po powyższym tytule a co dostałam ostatecznie, bo na pewno w końcowym rozrachunku rzeczywistość nie doścignęła oczekiwań.
Mam problem z tą książką, ponieważ nie jest ona taka w stu procentach Toma Corleya, tylko jest spisem lekcji pobranych od dziadka, czyli są to słowa dziadka i notatki przez niego dyktowane dwunastoletniemu wnukowi. Ponadto wiele w tej pozycji jest niepotrzebnych wstawek, historii, które oddalają czytelnika od sedna sprawy.
Podsumowując mój zawiły wywód, nie stwierdzam, iż jest to zła książka, bowiem wiele dobrego w sobie zawiera, ale jej forma mogłaby być inna, bardziej konkretna, mniej osobista. Jest to zdecydowanie książka dla dorosłych czytelników, którzy chcą bardziej panować nad swoją ścieżką kariery, edukacji czy nad finansami. W ogóle nie jest to poradnik dla rodziców, bo nie ma w nim praktycznie żadnych wskazówek, jak dzieciom przekazywać dobre rady odnośnie gromadzenia oszczędności, wydatków – chyba, że jesteście bogatymi dziadkami, którzy mogą wnuka zabrać na całe wakacje do siebie i uczyć go oszczędzania, a przy okazji gwarantować mu moc atrakcji.
Czy polecam ten tytuł? I tak i nie. Sama z niego dużo wyniosłam i uważam, że może niejednej osobie pomóc i być może nieco rozjaśnić niektóre kwestie. Ale podejrzewam, że forma przekazu wiele osób może zniechęcić.
Komentarze
Publikowanie komentarza
Dziękuję za przeczytanie mojej recenzji. ;)
Zachęcam do dyskusji na temat powyższego tekstu! *.*