Wydaje mi się, że na koniec 2020 roku znalazłam autorkę, po której książkę obyczajowo-romantyczno-komediowe mogę sięgać w ciemno. Co prawda, mam za sobą zaledwie dwa tytuły Agaty Przybyłek, ale jestem już jej pewna i tego, że proza pisarki może jeszcze nieraz przynieść mi wiele pozytywnych (i nie tylko!) emocji.
Nie zmienił się tylko blond, to debiut literacki autorki, lecz do teraz na swoim koncie ma ona naprawdę sporo tytułów. A ten powyższy jest bardzo specyficzny i jak na debiut, cholernie dobry. Główna bohaterka, Iwona, ma czwórkę dzieci, dwa psy i kotkę, która lada dzień urodzi, kiedy dowiaduje się o zdradzie męża. Musi się spakować i wyjechać, najlepiej do rodziców mieszkających kilkaset kilometrów od niej. Jakby tego było za mało, okazuje się, że jej rodzony syn również jest w tarapatach, gdyż razem z dziewczyną Magdą spodziewają się dziecka. Cała gromada natychmiast zostaje zatem spakowana do pociągu i nocnym kursem, nie bez przygód w postaci rodzącej kotki, przetransportowana do Sosenek, gdzie dziadkowie już się odpowiednio zajmą i wnukami i córką w potrzebie. Ach, tyle przygód i atrakcji a to dopiero początek przygód Iwony i jej rodziny, z którą nudzić się nie da.
Jestem bardzo, ale to bardzo pozytywnie zaskoczona książką Nie zmienił się tylko blond. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać po lekturze, ale takiego rollercoasteru wydarzeń i emocji nie spodziewałam się w ogóle. No cóż, Przybyłek w swoim debiucie wystartowała z wysokiego, humorystycznego poziomu, gdzie absurd goni absurd i niejednokrotnie podczas lektury można parsknąć śmiechem. Zdecydowanie musiałam zabawnie wyglądać podczas spacerów z córką, kiedy roześmiana, a niejednokrotnie nawet popłakana ze śmiechu, słuchałam tego audiobooka.
Jeżeli ktoś z Was potrzebuje książki, która go rozbawi, rozluźni i oczaruje, to polecam Wam serdecznie właśnie Nie zmienił się tylko blond. Ja bawiłam się rewelacyjnie i na chwile, kiedy nie jest do śmiechu, powieść Agaty Przybyłek sprawdza się bardzo dobrze. Nadmienię tylko, że jest to pierwsza część trylogii, a aktualnie jestem w połowie drugiej, równie absurdalnej historii z Sosenek.
P o l e c a m.
Dużo czytałam o twórczości tej autorki, ale o tym konkretnym tytule akurat nie. Udane debiuty zawsze cieszą, zwłaszcza na polskim gruncie. Cieszę się, że książka tak bardzo przypadła Ci do gustu.
OdpowiedzUsuń