Książkę Nie ma słuchałam na raty, powoli, bo inaczej się nie dało. To nie są tego typu reportaże, które się pochłania w jeden-dwa wieczory, bo emocje z nich kipią, a nasze policzki są zarumienione z wrażenia. W tytule Szczygła nie ma sensacji, nie ma grania na pierwotnych, prostych emocjach czytelnika. Jest jednak w środku wiele zaskoczeń i zadziwień, bo obok opowieści o śmierci jest opowieść o niemożliwości odnalezienia odpowiedniego koloru. Reportaże są nierówne, ale to nie znaczy, że jedne są gorsze, po prostu poruszają kwestie na bardzo różnych poziomach i podkreślają to, że każdy z nas jest inny i dla każdego z nas „nie ma” ma inne oblicze.
A przynajmniej ja to tak rozumiem.
Nie była to dla mnie łatwa lektura, oj nie. Ma bardzo specyficzną formę, której długo nie umiałam się poddać, zwłaszcza, że zapoznawałam się z nią w wersji audio. I troszkę żałowałam w tym przypadku, że nie czytam fizycznie tej książki, na pewno wydźwięk byłby u mnie znacznie większy. Było to też dla mnie pierwsze spotkanie z twórczością autora i było ono bardzo intrygujące i tajemnicze. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać, być może myślałam, iż będzie ono znacznie inaczej wyglądało, a jednak zaczęłam z grubej rury, od dołujących niejednokrotnie treści.
Nie ma nie jest książką dla każdego. Jeżeli ktoś lubi reportaże, to pewnie odnajdzie w tych historiach coś dla siebie. Autor rozmawia z wieloma ludźmi, przybliża ich tragedie życiowe albo też te lepsze momenty. Ale musicie się przygotować na dużo smutku, który jest niejednoznaczny i nieoczywisty dla każdego.
Komentarze
Publikowanie komentarza
Dziękuję za przeczytanie mojej recenzji. ;)
Zachęcam do dyskusji na temat powyższego tekstu! *.*