Zaczyna
się standardowo. Rodzina przeprowadza się do nowego domu. Rodzice
są zapracowanymi artystami, a dzieci są zdane same na siebie.
Sammy, nastoletni chłopiec pewnego dnia znajduje schron
przeciwlotniczy przynależący do posiadłości, w której mieszka.
Jednak to nie był koniec odkryć. Oprócz salki do gry w kręgle,
pod ziemią była ukrywana dziewczyna nieco starsza od głównego
bohatera.
Cela
Jonasa Winnera z założenia
jest mrocznym i w miarę klimatycznym thrillerem. W książce
narratorem jest jedenastoletni chłopiec, który musi zaaklimatyzować
się w nowym miejscu, w innym państwie i rzeczywistości.
Wydarzenia, których był świadkiem, okazały się ponad jego siły,
a relacje rodzice-syn były na tyle niestabilne, że nie miał w
nikim oparcia. Czy to co widział w piwnicy było prawdą, czy tylko
wytworem jego wybujałej wyobraźni?
Cela
napisana jest dość specyficznym stylem. Z jednej strony jest
klimatycznie i tajemniczo, z drugiej zbyt lirycznie i niezrozumiale.
Zdecydowane nie jest to powieść, która trzymała mnie w napięciu
czy zaskakiwała swoją mrocznością i wynaturzeniem. Zdarzyły się
w całej historii takie momenty, które mnie bardziej zaciekawiły i
zaintrygowały, jednak to tylko momenty. Ogólnie lektura mnie raczej
nużyła i męczyła. Niestety nie mogłam wczuć się w ten klimat i
z wypiekami śledzić poczynań autora na kartach tejże książki.
Nie
tego spodziewałam się po tym tytule. Oczekiwałam szoku, ogromnych
emocji i dramatów. Dostałam coś zgoła innego, płaską i nudną
powieść, w której mało co się działo i ze świecą trzeba było
szukać jakiejkolwiek akcji. W historię wciągnęłam się dopiero
po dwustu stronach, praktycznie wtedy, kiedy zmierzała ona ku
końcowi. No szkoda...
Mam tę książkę w planach,porównam wrażenia
OdpowiedzUsuńFaktycznie szkoda, że nie ma tego dreszczyku, po opisie spodziewałabym się czegoś naprawdę mocnego.
OdpowiedzUsuń