Jolanta KwiatkowskaUrodziłam się jako płeć żeńska (tak było napisane kopiowym ołówkiem na opasce). Dziś jestem kobietą - w wieku, w którym o datę nie wypada pytać (o ile wiem, to już od gdzieś od dwudziestu pięciu lat nie wypada). Nie zdobyłam żadnego szczytu. Nie odkryłam żadnego lądu. Wielu innych nadzwyczajnych rzeczy nie zrobiłam. Odeszli Ci, którzy mnie kochali i których ja kochałam. Urodzili się Ci, którzy mnie kochają i których ja kocham. Nauczyłam się cieszyć i doceniać to, co miałam, co mam i już się cieszę na to, co los mi przyniesie (chociażby dlatego, że cały czas zegar tyka).
Uczyłam się i nadal uczę: "Jak żyć, by nie przegapić chwil szczęścia, które zsyła nam każdy dzień". Jestem na pewno kobietą nie zastanawiającą się nad swoim wiekiem, zgodnie z powiedzeniem Gabrielle Colette: "Kobieta wtedy dopiero powinna zdać sobie sprawę ze swego poważnego wieku, kiedy nikt więcej złego słowa na nią nie powie". Nie wpadam w depresję z powodu "fryzjerka za krótko podcięła włosy", szef krzywo spojrzał a ktoś tam skrytykował. Mój wiek posiada czarowną moc, która pozwala mieć -naście, -ścia, -ści i -siąt lat i wybierać z nich tylko ten czas, który był pełny radości, marzeń i wiary w ich spełnienie. Z tych wspomnień czerpię energię i od nowa ładuję akumulator, żeby sięgnąć po swoją gwiazdkę z nieba.
Po
swoim bardzo rozemocjonowanym epizodzie z Rozsypanymi
wspomnieniami Jolanty
Kwiatkowskiej, byłam pewna, że tej autorce dam szansę na kolejne
zaskoczenie i wciągnięcie w nową historię. Czy mój entuzjazm
został nagrodzony świetną powieścią, a może odwrotnie –
ostudzony?
Mamy
tutaj Katarzynę, która w noc sylwestrową postanawia przejść na
wcześniejszą, zasłużona emeryturę. Analizuje swoje
dotychczasowe, ponad pięćdziesięcioletnie życie, swoje związki i
etapy, przez które musiała przejść. Poznajemy jej przeszłość,
a także relacje z córką, Ewą, które są nad wyraz ciepłe i
piękne. Niczym marzenie. Kobieta jest rozwódką oraz od czterech
lat wdową, a teraz stara się odnaleźć siebie i swoją drogę.
Oczekuje również na moment, kiedy jej pierworodna stanie przed
ołtarzem, jednak gdy to się niespodziewanie staje, Katarzyna jest w
szoku. Bowiem wybranek jej córki, jest zaledwie dwa lata od niej
młodszy. Wacław mógłby być ojcem Ewuni, a nie jej mężem. Jakie
tajemnice niesie ze sobą zięć głównej bohaterki? Czy to
małżeństwo w ogóle ma sens i prawo na przetrwanie? Oczywiście
tego nie zdradzę.
Na
pewno nie mogę się przyczepić do samego stylu pisarki. Pani
Jolanta Kwiatkowska operuje barwnym i przyjemnym w odbiorze sposobem
pisania. Jej dialogi są bardzo ciepłe i przepełnione miłością,
a historie zawsze mają w sobie wiele tajemnic i zwrotów akcji. I
chyba właśnie ta cecha sprawia, że ciągnie mnie do kolejnych
powieści tejże autorki.
O
ile ten tytuł nie porwał mojego serca w stu procentach, o tyle dam
szanse kolejnym, gdyż uważam tą panią za wartościową i bardzo
kreatywną pisarkę. Na pewno Pułapkę Nowego
Roku
polecę nieco starszym czytelnikom, aby zobaczyli, że życie po
pięćdziesiątce nie musi być nudne i ograniczać się do bawienia
wnuków czy robienia szali na drutach.
Za książkę dziękuję:
Mam mieszane uczucia co do tej książki, gdyż kiedyś czytałam inne dzieło tejże autorki i nie przypadło mi ono do gustu, dlatego boję się, że w przypadku ,,Pułapki Nowego Roku'' może być podobnie.
OdpowiedzUsuńOj jako odbiorca w twoim wieku nie jestem zainteresowana czytaniem o starszych paniach. Wystarczy, że mam z nimi codzienny kontakt w pracy :)
OdpowiedzUsuńnajgorzej nie brzmi, zastanowię się nad lekturą
OdpowiedzUsuńSkoro piszesz, że to dla starszych czytelników, to ja raczej na razie odpuszczę. :)
OdpowiedzUsuńMiło wspominam :)
OdpowiedzUsuń