Zoe FitzGerald Carter pisze do "New York Magazine", "The New Your Observer", "Premiere" i wielu innych czasopism. Jest absolwentką Columbia School of Journalism. Mieszka w północnej Kalifornii z mężem i dwiema córkami.
Wyobraź
sobie, że powoli umierasz. Leżysz na łożu śmierci, nie możesz
sam chodzić, jeść, ciągle potrzebujesz pomocy. Także leki
przeciwbólowe mogą dać ci jedyną przyjemność. Cierpisz. W
takiej sytuacji znalazła się Margaret, matka trzech córek, bogata
wdowa, chora na Parkinsona kobieta. Postanowiła godnie odejść.
Godnie – według jej słownika. Chcąc zapanować nad swoim ciałem
i losem zaplanowała samobójstwo.
Historię
śmierci swojej matki opowiada Zoe, dziennikarka, mama dwóch córek
i żona. To nie jest łatwa opowieść, widzimy jak ta decyzja
Margaret może zrujnować małżeństwo Zoe, która razem z Hannah,
swoją starszą siostrą zaangażowały się w sprawę swojej
rodzicielki. Natomiast Katherine – najstarsza z rodzeństwa –
mimo swoich uczuć do matki, trzyma się z daleka, chowając żal z
dzieciństwa i czasu dorastania. Dziennikarka próbuje zaakceptować
decyzję mamy, jednak nie jest to proste. Uważała ją zawsze za
niezależną, inteligentną i pewną swoich zasad. Brzydziła się
używek, ograniczała słodycze i ogólnie niezdrowe jedzenie i
zawsze była racjonalna. I może właśnie przez to wszystko, w
momencie, kiedy straciła możliwość działania w pojedynkę,
zdecydowała się na tak drastyczny dla swoich bliskich krok? Bała
się bólu, cierpienia i tego, co może stać się jeszcze z jej
ciałem. Choroba postępowała, a niemoc, stała się przerażająca.
Zoe
FitzGerard Carter pięknie ubrała w słowa tak trudną historię,
która dotknęła ją dogłębnie i całą najbliższą rodzinę.
Opowiada szczerze o swoim zdaniu na temat decyzji matki, o historii
rodziny, o jej stosunkach z rodzicami i siostrami. Wiemy jak
dorastała ona z rodzeństwem , a także jej rodzice. Dowiadujemy
się, że jest podobna do swojej matki, a także, właśnie przez nią
i jej surowe zasady i uwagi na temat swojej córki, popadłaby w
anoreksję. Przez to Zoe dba nadal o linię i mimo upływu lat, ma
ciągle nienaganna figurę. Autorka posługuje się przyjemnym
stylem, przez który przebija wieloletnie doświadczenie pisarskie.
Rozdziały są krótkie, a forma przekazu wciąga od początku, do
samego końca.
Podczas
czytania Niedoskonałego zakończenia możemy
także sami zdeklarować się, po czyjej stronie jesteśmy. Czy razem
z trzema siostrami, nie chcemy zaakceptować zdania chorej kobiety, a
może popieramy jej wybór? Jednak najważniejsza decyzja ciągle
była do podjęcia – w jaki sposób można się zabić, aby nikt z
rodziny nie został podejrzany? Wiem, że samobójstwo nie jest
odpowiednim sposobem umierania, ale w momencie, kiedy nie mogłabym
się ruszyć sama z łóżka i moim jedynym zajęciem byłoby
leżenie, chyba zdecydowałabym się na tak drastyczny i zaskakujący
krok, jaki podjęła Margaret. Utożsamiłam się z nią poniekąd, a
także ze zrozumieniem poznawałam uczucia i zdanie na ten temat jej
córek. Jak dla mnie, jest to przejmująca i pełna uczuć historia o
bliskości śmierci i relacjach rodzinnych. Osobiście polecam
wszystkim, którzy lubią prawdziwe opowieści, szczere i pełne
emocji.
Za książkę dziękuję:
brzmi bardzo interesująco, lubię takie chwytające za serce historie, więc chętnie sięgnę po tę książkę!
OdpowiedzUsuńKocham szczere do bólu historie, ale ta zmęczyła mnie niesamowicie. Nie odnalazłam w niej tego co Ty, a wręcz odwrotnie miałam wrażenie, że brakuje w niej uczuć, jak dla mnie Marharet żegnała się wyłącznie ze swoim życiem, a nie z córkami czy wnukami. Wg mnie pozycja słaba, ale z przyjemnością poznałam odmienną opinię :)
OdpowiedzUsuńnie jestem zainteresowana tą książką
OdpowiedzUsuńzupełnie do mnie nie przemawia
Z pewnością książka jest ciężka i kontrowersyjna. Chciałabym ją przeczytać, żeby wyrobić sobie własne zdanie.
OdpowiedzUsuńLubię książki o takiej życiowej tematyce, gdzie rozwiązanie nie zawsze jest w pełni satysfakcjonujące. Chętnie po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńKsiążka wyraźnie wyróżnia się z pośród innych o podobnej tematyce.
OdpowiedzUsuńTrudno jest postawić się na miejscu głównej bohaterki. Ja na pewno miałabym z tym wielki problem. Czy samobójstwo nie jest przypadkiem przejawem egoizmu? Z drugiej strony patrzeć nie tylko na swoje cierpienie ale na cierpienie bliskich. Trudny temat. W każdym bądź razie, jeśli przeczytam na pewno odwiedzę ten wątek i jeszcze raz napiszę co sądzę o "Niedoskonałym zakończeniu".
Pozdrawiam!
Kontrowersyjna tematyka, chętnie bym się zapoznała z tą pozycją.
OdpowiedzUsuń