Po naszej rewelacyjnej, choć nie łatwej przygodzie z serialem Niemożliwe, skusiliśmy się z mężem na obejrzenie Unorthodox, o którym jest dość głośno ostatnio. Tym razem serial ma cztery odcinki, więc można całość zobaczyć w jeden – dwa wieczory.
Nie było łatwo, powiem szczerze. A jest to związane z tematyką, jaką podejmuje produkcja. Jednak postanowiliśmy z mężem przebrnąć przez serial, bowiem uznaliśmy, że dla prawdy warto się czasem lekko pomęczyć. Tak, serial Unorthodox jest inspirowany prawdziwymi wydarzeniami opisanymi w książce Deborah Feldman o tym samym tytule. Jak się po czasie okazało, słowo inspiracja jest dość kluczowe, co zdecydowanie może być ogromnym minusem całości.
Główna bohaterka Estera ucieka z Nowego Jorku od swojego męża, od społeczności ortodoksyjnych Żydów, w której żyje. Trafia do Berlina, gdzie spotyka otwartych ludzi ze szkoły muzycznej i dostaje od nich całe mnóstwo pomocy. Serial charakteryzuje się masą zbiegów okoliczności, bo nie da się ukryć, główna bohaterka ma wiele szczęścia podczas swojej ucieczki. Esty czuła się nieszczęśliwa, jej życie nie potoczyło się tak, jakby tego chciała. A w miejscu, w którym żyła i się wychowała trzeba było ściśle trzymać się zasad, według których każda kobieta powinna być uległa. Kiedy wychodziła za mąż za Yankego miała nadzieję, że stworzy prawdziwy dom, że będzie szczęśliwa. Jednak jej mąż okazał się zbyt silnie trzymany przez rodzinę, zbyt mocno związany z matką, a za mało zżyty ze swoją małżonką. Doprowadziło to Esterę pod ścianę i sprawiło, że ta (Estera, nie ściana) dokonała trudnego wyboru jakim jest ucieczka w pogoni za wolnością.
Temat nie jest prosty, zwłaszcza, że mamy do czynienia ze społecznością, której codzienności nie znamy i pewnie niektóre rzeczy obserwowane w serialu będą widzowi całkiem obce, będą niezrozumiałe. Samo aranżowane małżeństwo dla przeciętnego człowieka jest czymś niecodziennym, nie mówiąc już o tak zamkniętej społeczności żydowskiej, w której nawet Internet musi być koszerny. I pod kątem ukazania owej społeczności, jej wad i zasad panujących wewnątrz (i społecznych i stricte religijnych) uważam, że jest to serial bardzo ciekawy. Sam dramat małżeński Esty też nie jest łatwy, jednak przedstawiony został w delikatny i subtelny sposób. To, co jest ciężkie w odbiorze, to następstwa samej ucieczki, to co dzieje się w Niemczech, jak wiele szczęścia dziewczyna ma na swojej drodze. I dobrze, niechaj ma. Niechaj spotyka samych dobrych i pomocnych ludzi. Tę serię bardzo dobrych zrządzeń losu oglądało się średnio, jednak mając na uwadze prawdziwe wydarzenia, można było na nie przymknąć oko – różne rzeczy przecież się ludziom przytrafiają. Ale jak się okazało, to nijak się miało z rzeczywistością, bo naprawdę było inaczej. No szkoda, od razu serial przez to traci na jakości. Szkoda, że tego widz dowiaduje się na końcu.
To troszkę ciężki serial do oceny. Bo wiele rzeczy w nim zgrzyta, jednak ta społeczność Żydowska sprawia, że nie wiadomo jak ocenić całość. Bo niby serial jest dobry, ale jednak jest trudny w odbiorze. Taki… męczący jest nawet, a to już nie jest fajne. Ale za to tematyka jest niełatwa, więc czemu całość miałaby być lekka i przyjemna w oglądaniu?
Jak widać, moje odczucia są mega mieszane i mega pomieszane. Sama nie wiem co mam myśleć o Unorthodox. Zaopatrzyłam się już w ebook dzięki Legimi i będę wkrótce nadrabiała książkę, aby zobaczyć jak naprawdę potoczyły się losy Estery po ucieczce. Bo tego jestem właściwie bardzo ciekawa. Nieco mnie cieszy to, że już po moim seansie doszły do mnie podobne opinie do mojej. Przeczytałam również, że książka Feldman jest warta uwagi, zatem sprawdzę ile w tym prawdy ;)
Oglądaliście? Czytaliście?
Nie było łatwo, powiem szczerze. A jest to związane z tematyką, jaką podejmuje produkcja. Jednak postanowiliśmy z mężem przebrnąć przez serial, bowiem uznaliśmy, że dla prawdy warto się czasem lekko pomęczyć. Tak, serial Unorthodox jest inspirowany prawdziwymi wydarzeniami opisanymi w książce Deborah Feldman o tym samym tytule. Jak się po czasie okazało, słowo inspiracja jest dość kluczowe, co zdecydowanie może być ogromnym minusem całości.
Główna bohaterka Estera ucieka z Nowego Jorku od swojego męża, od społeczności ortodoksyjnych Żydów, w której żyje. Trafia do Berlina, gdzie spotyka otwartych ludzi ze szkoły muzycznej i dostaje od nich całe mnóstwo pomocy. Serial charakteryzuje się masą zbiegów okoliczności, bo nie da się ukryć, główna bohaterka ma wiele szczęścia podczas swojej ucieczki. Esty czuła się nieszczęśliwa, jej życie nie potoczyło się tak, jakby tego chciała. A w miejscu, w którym żyła i się wychowała trzeba było ściśle trzymać się zasad, według których każda kobieta powinna być uległa. Kiedy wychodziła za mąż za Yankego miała nadzieję, że stworzy prawdziwy dom, że będzie szczęśliwa. Jednak jej mąż okazał się zbyt silnie trzymany przez rodzinę, zbyt mocno związany z matką, a za mało zżyty ze swoją małżonką. Doprowadziło to Esterę pod ścianę i sprawiło, że ta (Estera, nie ściana) dokonała trudnego wyboru jakim jest ucieczka w pogoni za wolnością.
Temat nie jest prosty, zwłaszcza, że mamy do czynienia ze społecznością, której codzienności nie znamy i pewnie niektóre rzeczy obserwowane w serialu będą widzowi całkiem obce, będą niezrozumiałe. Samo aranżowane małżeństwo dla przeciętnego człowieka jest czymś niecodziennym, nie mówiąc już o tak zamkniętej społeczności żydowskiej, w której nawet Internet musi być koszerny. I pod kątem ukazania owej społeczności, jej wad i zasad panujących wewnątrz (i społecznych i stricte religijnych) uważam, że jest to serial bardzo ciekawy. Sam dramat małżeński Esty też nie jest łatwy, jednak przedstawiony został w delikatny i subtelny sposób. To, co jest ciężkie w odbiorze, to następstwa samej ucieczki, to co dzieje się w Niemczech, jak wiele szczęścia dziewczyna ma na swojej drodze. I dobrze, niechaj ma. Niechaj spotyka samych dobrych i pomocnych ludzi. Tę serię bardzo dobrych zrządzeń losu oglądało się średnio, jednak mając na uwadze prawdziwe wydarzenia, można było na nie przymknąć oko – różne rzeczy przecież się ludziom przytrafiają. Ale jak się okazało, to nijak się miało z rzeczywistością, bo naprawdę było inaczej. No szkoda, od razu serial przez to traci na jakości. Szkoda, że tego widz dowiaduje się na końcu.
To troszkę ciężki serial do oceny. Bo wiele rzeczy w nim zgrzyta, jednak ta społeczność Żydowska sprawia, że nie wiadomo jak ocenić całość. Bo niby serial jest dobry, ale jednak jest trudny w odbiorze. Taki… męczący jest nawet, a to już nie jest fajne. Ale za to tematyka jest niełatwa, więc czemu całość miałaby być lekka i przyjemna w oglądaniu?
Jak widać, moje odczucia są mega mieszane i mega pomieszane. Sama nie wiem co mam myśleć o Unorthodox. Zaopatrzyłam się już w ebook dzięki Legimi i będę wkrótce nadrabiała książkę, aby zobaczyć jak naprawdę potoczyły się losy Estery po ucieczce. Bo tego jestem właściwie bardzo ciekawa. Nieco mnie cieszy to, że już po moim seansie doszły do mnie podobne opinie do mojej. Przeczytałam również, że książka Feldman jest warta uwagi, zatem sprawdzę ile w tym prawdy ;)
Oglądaliście? Czytaliście?
Tematyka akurat z gatunku tych, które bardzo mnie interesują. W ogóle ciekawią mnie inne religie, obyczaje, tradycje i kultury. Środowisko ortodoksyjnych żydów szczególnie. Serial pewnie kiedyś obejrzę, ale najpierw - obowiązkowo - książka. :)
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie obejrzeć ten serial, ponieważ rozbudziłaś swoją recenzją moją ciekawość.
OdpowiedzUsuń