Niejednokrotnie pewnie słyszeliście pojęcie opuszczone gniazdo.
Dziecko wyjeżdża na studia, a rodzic nie wie co ma ze sobą zrobić,
gdyż cały jego sens istnienia opierał się właściwie na tej
pociesze. Co robić? Jak zapełnić swój wolny czas? Kim tak
naprawdę jestem? Poniekąd na te pytania odpowiada książka Toma
Perrotty Pani Fletcher.
Przed dylematem, jak w powyższych pytaniach, stanęła Eve, której
syn opuścił rodzinne gniazdo, by zająć się dalszą edukacją.
Jest to ambitna kobieta, więc postanowiła zacząć chodzić na
studia wieczorowe, a przy okazji zaczęła też rozpoznawać swoje
potrzeby, zwłaszcza te seksualne. Jej syn Brendan, również jest
narratorem powyższej powieści, jest nieco zadufanym w sobie,
zagubionym nastolatkiem, który ma przebłyski dobrego zachowania,
jest zupełnym przeciwieństwem swojej mamy.
Mogłoby się wydawać, że ukazanie w jednej książce seksualności
zarówno kobiety po czterdziestce – rozwódki, oraz jej syna,
uczącego się jakiejkolwiek sztuki miłości, jest co najmniej
kontrowersyjne i nie na miejscu. Jednak w ogólnym rozrachunku nie
wydało mi się to dziwne. Jest to dość ciekawy zabieg, napisany
ciętym, tylko chwilami wulgarnym językiem. Książkę Pani
Fletcher czyta się błyskawicznie i podejrzewam, że wczuć w
sytuacje bohaterów, nie tylko tych głównych, może się niejeden
czytelnik. Odkrywanie swojej seksualności nie jest czymś prostym, a
opisanie jej ze smakiem może graniczyć z cudem, jednak autorowi się
to udaje, chociaż niejednokrotnie jego tekst może zaszokować, a
odbiorca będzie musiał sobie odpowiedzieć na niejedno pytanie,
między innymi: „Czy takie zachowanie jest zgodne z moim
kodeksem moralnym?”.
Czasem warto przeczytać coś lżejszego, ale nie ogłupiającego.
Taką właśnie książką była dla mnie Pani Fletcher,
dobra, wciągająca i nieraz bawiąca. Jeżeli lubicie przełamywanie
tematów tabu, to powyższy tytuł może być właśnie dla Was. ;)
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za przeczytanie mojej recenzji. ;)
Zachęcam do dyskusji na temat powyższego tekstu! *.*