Jestem Team Grinch! Kocham i uwielbiam gościa. Ale to nie dlatego,
że chciałabym zniszczyć święta, ale dlatego, że wolę zobaczyć
w nich ten sens aniżeli górę prezentów i stosy jedzenia.
Kiedy tylko dowiedziałam się o tym, że w grudniu tego roku będzie
jego nowa, animowana wersja, byłam szczęśliwa i nie mogłam
doczekać się seansu.
I się doczekałam i się, kurczaki!, zawiodłam. Przykro mi się
wychodziło z sali kinowej ze świadomością, że bajka ta żadnego
morału nie przekazuje, że współczesne dzieci takie
wartości z niej wyniosą. Takie wartości, czyli
puste, żadne. Nie zmienia to jednak faktu, że sama animacja jest
ładna, niejednokrotnie doprowadza widza do śmiechu – niezależnie
od jego wieku.
Podejrzewam, że każdy zna chociaż trochę historię Grincha i
mieszkańców Ktosiowa. W tej bajce jest ona trochę zmieniona.
Zielony stwór mieszka na szczycie góry ze swoim pieskiem, Maxem i
nie lubi ludzi, a zwłaszcza świąt. Cindy-Lou i jej bracia są
wychowywani tylko przez mamę, a losy dziewczynki i Grincha splatają
się w momencie, kiedy ta chce wysłać list do Mikołaja. Cindy-Lou
ma misje w te święta i razem ze swoją ekipą chce spotkać
Mikołaja, aby z nim porozmawiać. Jak wiadomo, Grinch też ma misję
i już oczywiste jest, kogo ta słodka dziewczynka przebranego w
czerwony kostium spotka.
Intencje i frustracja Grincha są jak dla mnie beznadziejne i
płytkie. Oczywiście, że jako mały chłopczyk, który wychowywał
się w domu dziecka, nie miał tego wszystkiego co inni i może czuć
niesmak spowodowany przez ten świąteczny przepych. Jednak pokazana
ewidentna zazdrość pięćdziesięcioletniego Grincha jest już małą
przesadą. Nikt go nie skrzywdził, nikt mu niczego złego nie
powiedział, facet jest zwykłą marudą dla samej zasady. Nikt
przecież mu nie zabrania obchodzenia świąt z rozmachem. Całe
szczęście, że wątek Cindy-Lou był jakiś wartościowy, bo
inaczej można by uznać film za zupełnie niepotrzebne „świąteczne
dzieło”.
I to nie jest tak, że uważam za jedyną prawdziwą wersję tej
historii, tą z 2000 roku z Jimem Carrey'em. Niesie ona jednak jakieś
przesłanie, zachowanie Grincha ma sens i ta jego zmiana w
społecznika jest stopniowa. Grinch z 2018 roku ma duży
potencjał, ale okazał się zbyt miałki i płytki. Można go
obejrzeć, pośmiać się, ale radziłabym szybko o nim zapomnieć. A
szkoda.
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za przeczytanie mojej recenzji. ;)
Zachęcam do dyskusji na temat powyższego tekstu! *.*