Koniec gry , to moje drugie podejście w tym roku do prozy Anny Onichimowskiej. Pierwszą lekturę – nie będę zdradzać tytułu – porzuciłam, bo nie byłam w stanie w ogóle się w nią wkręcić ani polubić bohaterów, którzy mnie bardzo irytowali – każdy jeden. Jednak powyższy tytuł mnie jakoś przyciągnął i zachęcił do dania drugiej szansy autorce. I dałam tę szanse i nie pożałowałam tego. Główny bohater, Alek, przyjeżdża do swojego domu rodzinnego po niemal dziesięciu latach nieobecności i braku kontaktu. Już na początku czytelnik dowiaduje się, że mężczyzna nie jest lubianym dzieckiem rodziców i tuż po skończeniu osiemnastego roku życia musiał opuścić dom. Dlaczego? Tego wszystkiego odbiorca dowie się dużo później. Powód aktualnej wizyty nie jest niestety przyjemny, bo brat bliźniak głównego bohatera zginął i to na jego pogrzeb Alek był zmuszony przyjechać. Podczas stypy, siostra przekazuje mu jego stary zeszyt, w którym zapisywał swoje przeżycia przez niemal rok, bardzo przewrotny, przełomowy