Lato, plaża, muzyka, wakacyjna praca. To wszystko sprzyja
zakochiwaniu się, choćby na chwilkę, na ten wakacyjny czas.
Ostatnimi dniami zaczytywałam się w opowiadaniach z antologii Ktoś
mnie pokocha. Rzadko kiedy sięgam po krótkie formy, gdyż
takich najzwyczajniej nie lubię. Wolę dłuższe historie, w które
mogę się bardziej wczuć i zaangażować. Mogę też polubić, bądź
nie, głównych bohaterów. Opowiadania mają swoje ograniczenia,
które niejednokrotnie mi przeszkadzają w lekturze. Jednak tym razem
było inaczej, co mnie bardzo zdziwiło.
12 miłosnych opowiadań spod pióra tyluż autorów (Leigh Bordugo,
Francesca Lia Block, Libba Bray, Cassandra Clare, Brandy Colbert, Tim
Federle, Lev Grossman, Nina LaCowr, Stephanie Perkins, Veronica Roth,
Jon Skovron, Jennifer E. Smith), to była dla mnie nie lada gratka,
zwłaszcza, że wcześniej z ich twórczością nie miałam okazji
się zapoznać, z wyjątkiem Cassandry Clare. W większości
przypadków nie zawiodłam się, gdyż poszczególne losy bohaterów
bardzo mnie zaskoczyły, oczywiście pozytywnie, a jeden tytuł nawet
wzruszył i poruszył. Nie będę Wam każdego z opowiadania
analizować. Musicie wiedzieć, że są tutaj lepsze i nieco słabsze
historie, co jest zresztą czymś naturalnym i związanym z
indywidualnymi preferencjami czytelnika.
Na kartach książki Ktoś mnie pokocha, można spotkać
przede wszystkim miłość pod wieloma postaciami. Nie ma tutaj
ograniczeń jeżeli chodzi o płeć, gdyż uczucia mogą być hetero-
jak i homoseksualne, łatwe tudzież komplikowane przez samych
siebie, bo ludzie lubią zadawać sobie ból, ograniczać widoki na
poważną miłość. W antologii można się spotkać z szarą
rzeczywistością, z nieprawdopodobnym zatrzymaniem w czasie, czy
cyrkową dziwnością. Każdy znajdzie coś dla siebie, historię,
która zwróci jego szczególną uwagę.
Najlepszą opowieścią dla mnie, to zdecydowanie Bezwładność,
której autorką jest Veronica Roth. To na niej nieco popłakałam,
gdyż jest najsmutniejsza ze wszystkich, a jednocześnie
najszczęśliwsza. Najsłabszym i zdecydowanie najpłytszym
opowiadaniem z całej dwunastki było dla mnie to autorstwa Jona
Skovrona, pod tytułem Byle nie miłość. W porównaniu do
reszty, wypada raczej blado i nijako. Można w momencie o nim
zapomnieć, a raczej to nie o zapominanie chodzi w tworzeniu,
prawda?
Wszystkie z 12 krótkich dzieł charakteryzuje bardzo lekki i
przyjemny styl pisania. Przez całość się przelatuje bardzo
gładko, a przede wszystkim, chce się to czytać! Jednak historie te
niejednokrotnie skupiają się, nie tylko na samej miłości, ale
również na rodzinie i na bardzo różnych losach bohaterów. Nie ma
w tej książce aż tak kolorowo, czasem to właśnie miłość
podnosi poszczególne postaci na duchu.
Reasumując, moje spotkanie z tytułem Ktoś mnie pokocha, okazało się bardzo pozytywne. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, odnalazłam się w krótkiej formie wyrazu autorów. Nie ukrywam, że niektóre historie mogłyby zostać rozwinięte, gdyż miały ogromny potencjał i mnie zaciekawiły. Ale widocznie opowiadania mają to do siebie, że mają czytelnika zachęcić do lektury, wciągnąć w swój świat, a potem zmuszać go do wymyślania własnych alternatywnych losów dla różnych postaci.
Zapowiada się ciekawie i pewnie ją zakupie (jeśli gdzieś dorwę wydanie w miękkiej okładce :D), mam tylko nadzieję, że nie będzie jak z opowiadaniami świątecznymi, które były równie zachwalane, a moim zdaniem wyszły raczej średniawo..
OdpowiedzUsuńLubię antologie, chociaż często mam niedosyt, że "tylko" opowiadania, a miałabym ochotę na ciąg dalszy ;)
OdpowiedzUsuńLubię od czasu do czasu sięgnąć po opowiadania, a te chyba przypadną mi do gustu.
OdpowiedzUsuń