Moje
pierwsze spotkanie z prozą Dmitija Głuchowskiego zaliczam do
naprawdę udanych, a Czas zmierzchu uznaję za dobrą,
wciągającą książkę, która miesza ze sobą kilka gatunków
literackich. Z jednej strony jest to historia zwyczajnego mężczyzny,
tłumacza, który jest oddany swojej pracy, z drugiej są w niej
elementy fantastyki i wierzenia majów, a momentami można dopatrzeć
się grozy.
Podczas
lektury czytelnik zastanawia się czy ma do czynienia z istotami
pozaziemskimi, czy może to wymysł głównego bohatera, a może to
są jakieś mafijne porachunki? Jedno jest pewne, mężczyzna jest w
niebezpieczeństwie i musi mieć oczy szeroko otwarte.
Tak
jak wyżej wspomniałam, główny bohater książki jest tłumaczem
języka hiszpańskiego, jest samotnikiem i raczej nie ma zbyt wielu
zainteresować poza swoją pracą. Pewnego dnia dostał on do
tłumaczenia tekst, a dokładnie drugi rozdział dziennika Diega de
Landy z tajemniczej wyprawy po święte księgi Majów. Im nasz
tłumacz bardziej wciąga się w stronice pamiętnika, tym
dziwniejsze rzeczy go spotykają, przez co trudno stwierdzić co jest
prawdą, a co tylko dziwnym zbiegiem okoliczności albo
przywidzeniem.
Czas
zmierzchu, to może nie jest
brawurowo i dynamicznie napisana powieść, jednak jest ona dobra i
co krok zaskakuje. To ciekawie skonstruowana, wciągająca bez reszty
tajemnicza historia, w którą trzeba się wgryźć, aby się w niej
zatracić.
Dmitry
Glukhovsky mnie niejednokrotnie zadziwił swoim podejściem do tematu
wierzeń Majów. Zaintrygował mnie też swoją kreatywnością oraz
sposobem budowania napięcia w książce, gdyż ten tytuł nieraz
mnie przeraził, przez co czytałam go spięta, oczekując wrażeń.
Ale tak pozytywnie spięta, bo skupiona na lekturze.
Osobiście
mogę polecić Czas zmierzchu
wszystkim tym, którzy chcieliby liznąć twórczości rosyjskiego
pisarza, a także tym, którzy lubią takie niejednoznaczne powieści,
hybrydy gatunkowe, leniwe lecz zadziwiające momentami historie.
Ta niejednoznaczność ,mnie kusi :)
OdpowiedzUsuń